Latajacy Holender, LEGENDY BASNIE MITY

 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Latający Holender
Kapitan Hendrik Van der Decken żyjący w XVII wieku uchodził za
doskonałego żeglarza, dowódcę i znawcę mórz. Odbył wiele długich
rejsów i zawsze bezpiecznie doprowadzał statek do portu. Kto wie,
czy te osiągnięcia nie zapisałyby go złotymi literami w historii
żeglarstwa, gdyby nie owa feralna podróż z Amsterdamu do Batawii.
Początkowo nic nie zapowiadało kłopotów. Pogoda dopisywała a załoga
była w dobrym nastroju. Szczęście opuściło ich przy Przylądku
Dobrej Nadzieji w Afryce. Sztorm, który się rozpętał nasuwał
skojarzenia z mitycznym potopem, gdyż z taką samą niszczycielską
siłą pochłaniał wszystko, co znalazło się w jego zasięgu.
Żeglarze zdawali sobie sprawę, że statek nie wyjdzie cało z takiego
starcia, więc zaczęli błagać i zaklinać kapitana, aby pozwolił im
zawrócić. NiestetyDecken w swojej głupocie, szaleńczej odwadze,
zarozumiałości czy jakimś innym powodzie ani myślał rezygnować z
rejsu. Miotając obelgi oraz bluźniąc Bogu ile wlezie przysięgał, że
dopłynie do celu, choćby miał sprzedać duszę samemu diabłu.
Najwyraźniej, zapomniał lub zlekceważył fakt, iż nie należy rzucać
wyzwania takim potęgom jak Bóg i morze. Dlatego też, gdy na
pokładzie nie wiadomo skąd ani nie wiadomo kiedy pojawił się
niebiański przybysz, wściekły kapitan wypalił do niego z pistoletu.
Tym czynem ostatecznie przypieczętował swój los. Przybysz
oświadczył, że odtąd kapitan i statek nie zaznają spokoju aż do końca
świata. Tak się właśnie stało. Nieśmiertelny Decken wraz ze swoją
szkieletową załogą przemierza wody, przynosząc nieszczęście
każdemu, komu dane będzie ujrzeć statek- widmo.
W przeciągu wieków z Latającym Holendrem zetknęło się wiele
statków i ludzi. Owe spotkania zazwyczaj kończyły się jakimś
wypadkiem albo śmiercią. Tak było w lutym 1857 roku, gdy załoga
"Joseph Somers" ujrzała statek- widmo a wkrótce potem na
pokładzie wybuchł pożar, w którym zginęło wiele osób. Podobno
Latający Holender przepływał także całkiem blisko „Titanica” na parę
godzin przed spotkaniem się ogromnego statku ze swoim
przeznaczeniem.
Niewielu osobom dane było pożyć wystarczająco długo, aby podzielić
się wrażeniami z obserwacji Latającego Holendra. Zazwyczaj, ci
którym dane było go zobaczyć kończyli życie w gwałtowny, nie raz
dziwny sposób tak jak na przykład pewien marynarz, który dzień po
ujrzeniu statku spadł z masztu, ponosząc śmierć na miejscu.
Jednakże wyjątkowe szczęście miał przyszły król brytyjski- Jerzy V.
Przebywając w 1881 roku na pokładzie „HMS Inconstant” nie tylko
przeżył spotkanie z Latającym Holendrem, ale opisał go w dzienniku
pokładowym. Podkreślał szczególnie dziwny, czerwony blask bijący od
statku- widmo.
W bardziej nam współczesnych czasach, naukowcy jak zwykle
próbują znaleźć jakieś racjonalne wyjaśnienie zjawiska Latającego
Holendra, ale nie zmienia to faktu, że trzeźwo myślący ludzie nadal
widują zarys statku z innego wieku.
Jeśli więc, ktoś wybiera się w dłuższy rejs, niech rozgląda się (albo i
nie rozgląda) uważnie, bo nigdy nie wiadomo, czy z mgieł, bądź mroku
nocy nie wynurzy się on- Latający Holender.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leborskikf.pev.pl
  •