Lerum May Grethe - Córy Życia - 19 - Wygnańcy, Saga Córy Życia(1)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
MAY GRETHE LERUM
WYGNAŃCY
CYKL CÓRY ŻYCIA 19
Z norweskiego przełożyła: ANNA MARCINIAKÓWNA
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Al i Hallingdalen, maj 1744
Prokurator Whitt chrząkał nerwowo, oczekując, aż ostatni goście zajmą
miejsca przy pięknym stole w salonie plebanii. Ubrani na czarno bracia zmarłej już
siedzieli, splatali palce, podczas gdy ich żony zerkały zaciekawione spod szerokich
kapeluszy. Zapalono światła. W wielkim żyrandolu pod sufitem płonęły dwadzieścia
cztery woskowe świece, świece umieszczono również w srebrnych świecznikach,
które nieboszczka Karen Lund tak kochała. Zapach topionego wosku i dymu
wypełniał obszerny pokój.
Kobiety nie odrywały wzroku od wysokich świeczników, płomienie odbijały
się intensywnym blaskiem w pożądliwych oczach, ujawniając, że nie są one ani
zaczerwienione, ani zapłakane. To wielki przykład panowania nad sobą, pomyślał
miejscowy lensman, który nigdy jeszcze nie słyszał o podobnej rodzinnej tragedii.
Najpierw w połogu rozstała się z życiem pastorowa, która w trwających kilka dni i
nocy bólach wydała na świat czterech chłopaczków. Wszyscy urodzili się martwi lub
konający. Piąte, nie urodzone dziecko, umarło wraz z matką. Po tej okrutnej stracie
owdowiały pastor tak się załamał, że odszedł do Pana ledwie w dziesięć dni po tym,
jak jego małżonka wydała ostatnie tchnienie.
Dziwne, że jej rodzeństwo i jego brat siedzą tutaj spokojnie, nikt nawet nie
udaje, że podnosi rękę do oczu.
Ale też i z pewnością nie wypada, żeby kobiety o takiej pozycji publicznie
okazywały swoje uczucia. Zwłaszcza w chwili, kiedy załatwia się formalności, kiedy
testament Nielsa Lunda ma zostać odczytany, a niektórzy z zebranych w tym pokoju
otrzymają ziemskie dobra. Prokurator również zaczynał się niecierpliwić. Wysłannik
biskupa siedział pogrążony w czymś na kształt drzemki, z przymkniętymi oczyma i
wielkimi rękami złożonymi na wyraźnie zarysowanym brzuchu.
- Na kogo my czekamy? - odezwał się cienki głosik i wielu z obecnych
drgnęło. Jak bardzo ów głos był podobny do głosu zmarłej siostry! Jakby sama Karen
przemówiła w tym ciepłym pokoju, w którym tak często przyjmowała znajome panie
na pobożnych spotkaniach. Brakowało tylko chrzęstu filiżanek z cieniutkiej
niemieckiej porcelany... ale one pewnie leżą teraz zapakowane w trocinach i
wiórkach, gotowe do wyjazdu w dolinę, do tego, komu je przeznaczono w
testamencie.
Trzy siostry, dwaj bracia, przyrodnie rodzeństwo i stara niania.
Rodzinę pastora Lunda reprezentował jedynie surowy starszy brat o białej
brodzie.
I jeszcze człowiek Kościoła, wysłany przez biskupa, by nadzorować ten bardzo
wyjątkowy i smutny podział spadku.
- Czekamy na tych... chłopów. Na komornika... i jego żonę. Prokurator
spoglądał na mały trójnogi stoliczek, gdzie płonęły świece we wspaniałych
świecznikach. Równie pociągający był też widok pięknej kryształowej karafki
otoczonej tuzinem małych, kształtnych kieliszków.
- Jeśli zaraz nie przyjdą, to powinniśmy zaczynać bez nich. Musimy ruszać, już
prawie południe. Jeśli mamy dotrzeć do Branes, do domu kuzynki Elisebeth, zanim
zapadną ciemności, to trzeba...
Starszy brat Lund nie dokończył, bo na zewnątrz rozległy się ciężkie kroki,
świadczące, że ktoś zbliża się do salonu.
To była Mathilda, poszarzała na twarzy gospodyni stanęła w drzwiach i
szukała kogoś, komu mogłaby przekazać wiadomość.
- Chciałam powiedzieć, że teraz... Anna i Knut Plassen przyszli... Czy mają
wejść?
Prokurator machnął jakimś papierem, zirytowany, odsyłając starszą kobietę
ubraną w najlepszy chłopski strój.
- Niech wejdą, niech wejdą... ci ludzie nie mają odrobiny szacunku dla czasu
innych!
Teraz panie w czarnych kapeluszach zwróciły się ku drzwiom. Szepty ucichły.
Mężczyźni poprawiali kamizelki i sadowili się wygodniej na wyściełanych krzesłach.
Ponad nimi z makatki na ścianie uśmiechała się piękna twarz Najświętszej Panienki,
poza tym pokój wypełniali ludzie o zaciśniętych bladych wargach.
Johanna i Ravi stanęli w progu, jakby się zawahali. Świece dawały więcej
światła, niż zwykle bywa za zamkniętymi drzwiami, okna zostały przesłonięte
ciężkimi, ciemnymi storami i słoneczne światło z dworu wpadało jedynie przez
wąskie szpary za prokuratorem siedzącym na honorowym miejscu przy końcu stołu.
- Anna i Knut Plassen, komornicy plebanii Lindestad, kobieta była wierną
sługą szanownego pana Lunda i pomocnicą jego biedaczki małżonki. Siadajcie,
siadajcie!
Johanna pospiesznie pociągnęła za sobą Raviego, jego ręka mocno zacisnęła
się na jej ramieniu, zabolało ją to, omal nie jęknęła. Czuła wzrok zebranych na swojej
twarzy, a przede wszystkim na wyraźnie już widocznym brzuchu.
Panie wymieniały spojrzenia i gdyby nie to, że prokurator już zaczął
odczytywać kolejne dokumenty, z pewnością wzdychałyby głośno lub załamywały
ręce na widok takiego nieokrzesania i braku wstydu. Żeby kobieta pokazywała się
mężczyznom w tak zaawansowanej ciąży, że ledwo może utrzymać się na nogach!
Ale owa Anna Plassen niosła głowę wysoko, nawet uśmiechała się, witając
dzwonnika i parobka, którzy siedzieli na niskich stołkach przy piecu w
najciemniejszym kącie.
- Zebraliśmy się tutaj w żalu i tęsknocie, w imię Boga, by oddać szacunek
naszym drogim Nielsowi Lundowi i jego małżonce, by się pojednać i zaświadczyć o
ich ostatniej woli, która została spisana w obecności świadków...
Głos urzędnika był bezbarwny i szorstki niczym skrzypiące koła wozu
jadącego po wysypanej żwirem drodze. Słowa toczyły się nieprzerwanie, mówca
zatrzymywał się tylko wtedy, kiedy musiał przez swój długi nos zaczerpnąć
powietrza.
Prokurator odczytywał prawnicze formułki. Reagował na nie tylko lensman,
który przyszedł dopilnować, by królewskie prawo zostało uszanowane przy
wypełnianiu testamentu bogobojnego sługi Pana, Nielsa Lunda.
- Dla mojej wiernej parafii i po to, by dać wyraz mojej wiecznej tęsknocie za
Bogiem, przekazuję kościołowi w Al największe i najkosztowniejsze z moich
włoskich gobelinów przedstawiające motywy ze świętego pisma proroka Izajasza...
- ...chłopskiej córce Mathildzie Jensebu, dobrej opiekunce mego domu i
podporze mojego gospodarstwa, sumę pieniędzy w wysokości pięciu talarów oraz
kozę lub owcę, którą może sobie wybrać z mojego stada...
- ...moim wiernym i zawsze posłusznym parobkom każdemu po parze
skórzanych butów oraz po zwoju wełny z zeszłorocznych zapasów...
Głos prokuratora ledwo było słychać, szepty między grupkami ubranych na
czarno ludzi przypominały szum wiatru w liściach drzew jesienią. Surowy
mężczyzna nad stosem dokumentów odsunął lorgnon od oczu i spojrzał na nich z
wyrzutem.
- Czy mógłbym prosić o trochę spokoju? Pozostała jeszcze długa lista
zapisów... Musimy dopełnić formalności i odczytać wszystko po kolei.
Dostali swoje, i siostry, i bracia, krewni w pierwszym i drugim pokoleniu,
dostał też swoje Kościół. Większość gotówki, sreber, pięknych mebli oraz trzy dwory
na południe stąd, w miejscowości, z której pochodził pastor, wróciły do rodziny.
Posiadłości zarówno w górskiej parafii, jak i w miejscowościach, w których Lund
przedtem spełniał swoją posługę, wyposażenie i skrzynie pełne butelek.
Teraz pozostały już tylko nieważne drobiazgi, parobcy i służba, oraz tutejsze
niewielkie stada. Drobne rzeczy, mali ludzie. Białowłosy brat pastora wyciągnął z
kieszeni jakiś błyszczący przedmiot, to chyba zegarek, pozłacany zegarek na grubym,
ciężkim łańcuszku. Prokurator westchnął, skrzywił się w bolesnym grymasie i włożył
znowu okulary na nos.
Zaszeleścił papier. Ludzie niechętnie umilkli.
- Dla mojej drogiej przyjaciółki i służącej, Anny Plassen, i jej męża Knuta:
własność zajmowanej przez nich chaty należącej do Lindestad, a także używane
przez nich pastwiska pod Leksvolplassen z prawem do wypasu, a także prawo
łowienia ryb w wodach położonych w tamtej okolicy... połowę znajdującego się w
spichlerzu ziarna, połowę zapasów złożonych na strychu i w piwnicach, włączając w
to nasze zapasy wina i wódki.
Prokurator spojrzał przed siebie, pomarszczona skóra wokół oczu rozciągała
się. Gapił się przez chwilę na kobietę, która otrzymała miejsce przy stole. Dopiero
teraz uświadomił sobie, że Niels Lund miał jakiś specjalny zamysł, organizując owo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]