Lara Adrian - Rasa Środka Nocy 04-POTĘGA PÓŁNOCY, Książki, Rasa Środka Nocy

 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ROZDZIAL 1Kobieta wygladala kompletnie nie na miejscu w swojej nieskazitelnie bialej bluzce idopasowanych kremowych spodniach.Dlugie kawowo ciemne wlosy opadaly wokol jej ramion w gestych falach, ani jedenkosmyk nie poruszyl sie w wilgotnej mgielce lesnego powietrza.Kobieta nosila eleganckie buty na wysokich obcasach, nie nadajace sie do wspinaczkipo zalesionym gorskim szlaku, mimo to przemieszczala sie bez wysilku nie tak,jakturysci idacy obok niej, dyszacy w dusznym lipcowym upale.Ona czekala na wierzcholku pochylosci w cieniu kanciastych porosnietych mchemglazow, jasniejaca i opalizujaca. Wielu turystow pstrykajacych fotki, spogladalo wjej kierunku i widzialo tylko lekko znieksztalcony obraz. Nie zauwazali jej. Aleprzeciez niewielu ludzi moze widziec zmarlych.Dylan Alexander tez nie chcialaby jej widziec.Ona nie spotkala martwej kobiety od kiedy ukonczyla dwanascie lat. Ale zobaczyla jateraz dwadziescia lat pozniej w srodku Czech. Bylo to wiecej niz troche zaskakujace.Dylan probowala ignorowac zjawe, ale kiedy ona i jej trzy towarzyszki podrozy szlyw gore po sciezce docierajac do glownej trasy, ciemne oczy kobiety szukaly jej ipodazaly za nia.„Widzisz mnie”Dylan udawala ze nie slyszy jednostajnego, zaklocajacego jej spokoj szeptuwychodzacego z nieruchomych ust ducha. Nie chciala potwierdzic polaczenia,odeszla bardzo daleko od czasow tych dziwacznych zetkniec, ktorych doswiadczalaw dziecinstwie, ze zapomniala jak to bylo.Dylan nie mogla nigdy zrozumiec swoich dziwnych zdolnosci dostrzeganiazmarlych. Nie byla w stanie ich kontrolowac ani im zaufac. Mogla stac na srodkucmentarza nic nie widzac, a potem nagle znalezc sie blisko jednej z nich „umarlychkobiet”, tutaj w gorach, godzine marszu od Pragi.Duchy byly zawsze mlodymi kobietami i wygladaly jak zywe, jak duch tej kobiety,ktory patrzyl na nia w rozpaczy swoim niewatpliwie egzotycznym, glebokimspojrzeniem brazowych oczu.„Musisz mnie slyszec”Oswiadczyla glosem o bogatym brzmieniu i hiszpanskim akcencie.„Hej Dylan chodz tu i chce zrobic ci zdjecie obok tej skaly”Brzmienie prawdziwego ziemskiego glosu, wstrzasnelo Dylan i przyciagnelo jejuwage do kobiety stojacej w poblizu kawalka zwietrzalego piaskowca. Janet,przyjaciolka matki Dylan, Sharon, przekopala swoj plecak i wyciagnela z niegoaparat fotograficzny.Wycieczka po Europie bylo pomyslem Sharon, byloby jej ostatnia wielka przygoda,ale rak powrocil w marcu i po ostatniej rundzie chemoterapii, ktora przechodzilakilka tygodni temu, do oslabionego organizmu przyplatalo sie zapalenie pluc. Terazprzebywala w szpitalu zbyt slaba zeby gdziekolwiek podrozowac. Pod jej naciskiemDylan zajela miejsce matki w tej podrozy.„Mam cie” powiedziala Janet, pstrykajac fotke Dylan na tle skal w zalesionej dolinie.„Twoja mama pokochalaby to miejsce,czy tu nie jest wspaniale, kochanie”.Dylan skinela glowa „Wyslemy jej te fotke e-mailem, gdy wrocimy wieczorem dohotelu”.Poprowadzila ja z dala od grupy kamieni, pragnac oddalic sie od szeptu nie z tegoswiata. Szly w dol opadajacym grzbietem obok gestego zagajnika sosen. Brunatnawarstwa opadlych lisci i sosnowych igiel z kilku minionych sezonow, uginala sie nawilgotnej sciezce pod ich stopami. Poranny deszcz, przemieniony w duchote przezpoludniowy upal, spowodowal ze wielu turystow nie opuscilo okolicy hotelu. Wieclas byl cichy i spokojny...z wyjatkiem swiadomosci upiornych oczu sledzacych kazdykrok zaglebiajacej sie w nim Dylan.„Tak sie ciesze, ze twoj szef dal ci urlop na ten wyjazd, zebys mogla wybrac sie znami” powiedziala jedna z towarzyszek wycieczki „Wiem jak ciezko pracujesz nadtymi wszystkimi historiami, ktore wymyslasz do swoich artykulow”„Ona ich nie wymysla, Mario” Janet zbesztala ja delikatnie „Artykuly Dylan muszazawierac prawde. Czyz nie tak kochanie?”Dylan zasmiala sie „No coz, biorac pod uwage, ze na pierwszej stronie naszegomagazynu zwykle wystepuje co najmniej jedno porwanie przez obcych, lub demonyoprozniajace konta bankowe, mozna stwierdzic ze nie trzymamy sie zbyt kurczowofaktow. Publikujemy chwytliwe historyjki nie literature faktu.”„Twoja mama mowi, ze zostaniesz ktoregos dnia slynnym reporterem”. PowiedzialaMarie. „Poczatkujacy Woodward albo Bernstein, zawsze nam to powtarza”.„To prawda”. Wtracila Janet „wiesz ona pokazala mi artykul, ktory napisalas swiezopo studiach, kiedy podjelas pierwsza prace w gazecie, nawiazujacy do tych przykrychmorderstw w polnocnej czesci stanu, Pamietasz kochanie, prawda”.„Tak” powiedziala Dylan, kierujac je ku ogromnym wiezom piaskowca,wynurzajacym sie spomiedzy drzew. „Pamietam, ale to bylo bardzo dawno temu”.„No nie wazne co robisz, wiem ze twoja mama jest z ciebie bardzo dumna”.Powiedziala Marie „Wnioslas do jej zycia tak wiele radosci”.Dylan skinela glowa, pokonujac zacisniete gardlo wykrztusila „Dzieki”.Zarowno Janet jak i Marie pracowaly z matka Dylan w schronisku dla uciekinierow zdomu na Brooklynie. Nancy nastepna z kobiet towarzyszacych jej w podrozy, bylanajlepsza przyjaciolka matki z liceum. Wszystkie trzy kobiety byly dla Dylan jakrodzina, zwlaszcza w ciagu kilku ostatnich miesiecy.Dodatkowe trzy pary ramion do pocieszania, jesli kiedykolwiek stracilaby swojamame. W swoim sercu, Dylan wiedziala ze to bardziej kwestia, kiedy niz jesli.Tak dlugo byly tylko we dwie. Jej ojciec byl ciagle nieobecny juz od wczesnegodziecinstwa Dylan, a nawet wtedy kiedy byl w domu nie czula, ze ma ojca. Nie bylomiedzy nimi prawdziwych wiezi. Jej dwoch starszych braci odeszlo jeden po drugim,starszy zginal w wypadku samochodowym, mlodszy zerwal wszelkie wiezi z rodzinalata temu. Dylan i jej mama zostaly same, by pozbierac kawalki, na ktore rozbilo sieich zycie. Wiec zrobily to, kawalek po kawalku posklejaly do kupy co sie dalo. To bylich maly triumf. Dylan nie mogla zniesc mysli jak puste stalby sie jej zycie gdybystracila matke.Nancy podeszla i poslala dziewczynie cieply, smutny usmiech.”Wiesz ze jestes calymswiatem Sharon. Ta podroz jest dla niej, przezyjesz ja dla niej i za nia, wiesz to,prawda?”„Wiem nie moge za nic o tym zapomniec.”Dylan nie powiedziala swoim towarzyszkom podrozy ani matce ze ta wycieczkamoze kosztowac ja prace. Po czesci nie przejmowala sie tym. Nienawidzila pracowacdla tego brukowca. Planowala po powrocie z Europy sprzedac swojemu szefowijakies „przyzwoite” materialy w stylu historii Wielkiej Stopy z Czech alboobserwacje na temat Drakuli.Ale wcisniecie bzdur facetowi, ktory zongluje nimi cale zycie nie bylo kaszka zmleczkiem.Dla jej szefa bylo calkiem jasne, jesli Dylan zostanie na tej wycieczce, to albo niechwroci z czyms naprawde wielkim, albo nie ma po co wracac.„Uff, jest coraz gorecej” powiedziala Janet, wachlujac swoje krotkie srebrne lokidaszkiem bejsbolowej czapeczki i ocierajac czolo dlonia „Jestem jedynymmieczakiem w tej grupie, a moze ktos inny tez chce odpoczac?”„Ja moglabym chwilke” zgodzila sie z nia Nancy.Wzruszyla ramionami by zsunac plecak i ustawila go pod wysoka sosna. Mariedolaczyla do nich schodzac ze sciezki i pociagajac dlugi lyk wody ze swojegobidonu.Dylan nie byla zmeczona. Chciala isc dalej. Najbardziej imponujaca skalna formacjabyla jeszcze daleko przed nimi, a mialy juz tylko jeden dzien przeznaczony na tenetap podrozy. Dylan pragnela przemierzyc tak duza czesc trasy jaka tylko zdola.I wtedy znowu wynikly problemy z piekna niezywa kobieta, ktora teraz stala nasciezce przed nimi. Wpatrywala sie w Dylan. Jej energia emanowala z niej ipozwalala dostrzec ja w widzialnej formie.„Widzisz mnie”Dylan zerknela za siebie. Janet, Marie i Nancy siedzialy na ziemi pogryzajacproteinowe batoniki. „Chcesz troche?” zapytala Janet wyciagajac w jej stroneplastikowy strunowy woreczek pelen suszonych owocow, orzechow i nasion.Dylan potrzasnela glowa „ Jestem teraz zbyt niespokojna by jesc lub odpoczywac.Jesli wam nie przeszkadza, mysle ze moglabym rozejrzec sie troche po okolicy nawlasna reke, podczas gdy wy bedziecie odpoczywac. Zaraz bede z powrotem”.„Oczywiscie kochanie. Twoje nogi sa mlodsze niz nasze. Tylko badz ostrozna.”„Bede, niedlugo wroce.”Dylan okrazyla miejsce gdzie postac umarlej jarzyla sie przed jej oczami, skrocilazaplanowana trase po gesto zalesionym stoku. Zamiast tamtedy szla przez kilkaminut prosto przed siebie, by po prostu cieszyc sie spokojem tego miejsca. Bylostarozytne, tajemnicze, dzikie, otoczone najezonymi szczytami z piaskowca i bazaltu.Dylan wstrzymala sie od robienia zdjec w nadziei, ze wystarczy jej pamieci waparacie fotograficznym i bedzie mogla nagrac film z tego pieknego miejsca bypokazac je mamie by i ona mogla sie cieszyc jego niepowtarzalna atmosfera.„Slyszysz mnie?”W pierwszej chwili Dylan nie zauwazyla kobiety, tylko uslyszala jednostajny dzwiekjej widmowego glosu. Ale potem, blysk bieli przykul jej wzrok. Ona wychylala siestojac na wierzcholku glazu w polowie trasy po stromych skalach.„Chodz za mna”„Zly pomysl” zamruczala Dylan spogladajac na karkolomna trase. Zejscie bylobardzo strome, byla to w najlepszym razie bardzo niepewna sciezka. I mimo zewidok byl przepiekny, tak naprawde nie chciala dolaczyc do swojej upiornejprzewodniczki po drugiej stronie skal .„Prosze ...pomoz mu.”Nigdy nie mogla pomoc. Komunikacja z duchami zawsze odbywala sie w jednastrone. Pojawialy sie, mowily co chcialy, jesli w ogole mowily. Potem,gdyutrzymanie widzialnej postaci za bardzo je wyczerpywalo, po prostu znikaly.„Pomoz mu”Kobieta w bieli zaczynala robic sie przejrzysta i znikac na zboczu gory.Dylan przeslonila oczy przed mglistym swiatlem padajacym spomiedzy drzewstarajac sie utrzymac w zasiegu wzroku, obraz znikajacego ducha. Z odrobina leku,zaczela br... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leborskikf.pev.pl
  •