Lauren Kate - Upadli 2 cz Udręka (całość) (bez znaków polskich), Książki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
123.LAUREN KATETlUMACZENIE:ANNA STUDNIAREK456.Tytul oryginalu:TormensCopyright © 2010 by Tinder Books, LLC and Lauren KareCopyright for rhe Polish translation© 2010 by Wydawnictwo MAGRedakcja:Urszula OkrzejaKorekta:Magdalena GornickaIlustracja na okladce:Fernanda Brussi GonealavesOpracowanie graficzne okladki:Angela CarlinoSklad i lamanie:Tomek Laisar FrunWylaczny dystrybutor:Firma Ksiegarska Jacek Olesiejuk Sp. z 0.0.ul. Poznanska 91, 05-850 Ozarow Maz.tel. (22) 721-30-00WWW.OLESIE]UK.PLISBN 978-83-7480-184-3 (oprawa miekka)ISBN 978-83-7480-185-0 (oprawa twarda)Wydanie IWydawca:Wydawnictwo MAGul. Krypska 21 m. 63, 04-082 Warszawatel./fax (0-22) 813 47 43e-mail: kurz@mag.com.plWWW.MAG.COM.PLDruk i oprawa:drukarniagidd-w.plDEDYKOWANEEUSABETH, IRDY'EMU, ANNE I VICOWI.TAK SIe CIESZe, zE WAS MAM.789.PODZIeKOWANIAPrzede wszystkim chcialabym zlozyc ogromne podziekowaniamoim czytelnikom za ich ogromne i wspanialomyslnewsparcie. Dzieki Wam byc moze nigdy nieprzestane pisac.Na podziekowania zasluguja rowniez Wendy Loggia,ktorej wiara w te serie byla wielkim darem i ktorapomogla mi uczynic ja blizsza temu, czym zawszemiala sie stac. Beverly Horowitz, za najlepsza zachetedo dalszego wysilku, jaka uslyszalam, i za deser, ktorywepchnela mi do torebki. Krista Vitoli, ktorej mejlez dobrymi wiesciami poprawialy mi humor przez wieledni. Angela Carlino i wszyscy z dzialu graficznego zaokladke, ktora moglaby wyprawic w morze tysiac okretow.Noreen Marchisi, moja towarzyszka podrozy, RoshanNozari i wszyscy ze wspanialego dzialu marketinguwydawnictwa Random House. Jestescie czarodziejami.Michael Stearns i Ted Malawer, niestrudzeni geniusze.Wasz dowcip i zacheta sprawiaja, ze praca z Wami jestniemal zbyt zabawna.Przyjaciele, ktorzy pomagaja mi zachowac zdrowiepsychiczne i natchnienie. Moja rodzina w Teksasie, Arkansas,Baltimore i Florydzie za zywiolowosc i milosc.I Jason, za kazdy dzien.101234."Gdy skrzydlem skrzydlo wesprzesz moje,Nawet ulomnosc w locie mi pomoze". *GEORGE HERBERT "SkrzydlaWielkanocne"* Tlum. Stanislaw Baranczak w: Antologia angielskiej poezjimetafizycznej XVII stulecia, PIW 1991.167895.PROLOGWODY NEUTRALNEDaniel spogladal w strone zatoki. Jego oczy byly rownieszare jak gesta mgla spowijajaca wybrzeze Sausalitoi fale uderzajace w kamienista plaze u jego stop.W teczowkach nie mial wcale fioletu, czul to. Byla zad aleko.Objal sie rekami dla ochrony przed przenikliwymmorskim wiatrem. Jednakze, mimo ze mocniej otulilsie czarnym dwurzedowym plaszczem, wiedzial, ze tonic nie da. Po polowaniu zawsze robilo mu sie zimno.11201.Tego dnia tylko jedno moglo go ogrzac, ale ona znajdowalasie zbyt daleko. Tesknil za czubkiem jej glowy,ktory idealnie pasowal do jego warg. Wyobrazal sobie,jak bierze ja w ramiona i pochyla sie, zeby pocalowacja w szyje. Ale dobrze, ze Luce tutaj teraz nie bylo. To,co by zobaczyla, przeraziloby ja.Za jego plecami glosy morskich lwow wlokacych siestadami wzdluz poludniowego wybrzeza Wyspy Angelbrzmialy dokladnie tak, jak on sie czul - przerazliwiesamotnie. Jakby nie bylo nikogo, kto moglby go wysluchac.Oprocz Cama.Kucal przed Danielem, mocujac zardzewiala kotwicedo wilgotnej postaci u ich stop. Nawet zajetyczyms tak zlowrogim, wygladal dobrze. Jego zieloneoczy blyszczaly, a czarne wlosy zostaly krotko przyciete.Tak dzialal rozejm - zawsze sprawial, ze policzki aniolowrumienily sie, wlosy blyszczaly jeszcze bardziej,a nieskazitelnie umiesnione ciala wydawaly sie jeszczezgrabniejsze. Dni rozejmu byly dla aniolow tym, czymdla ludzi wakacje na plazy.I dlatego, choc Daniel czul wewnetrzny bol za kazdymrazem, gdy zostawal zmuszony do zakonczenia ludzkiegozycia, wygladal jak ktos, kto wlasnie spedzil tydzienna Hawajach - rozluzniony, wypoczety, opalony.Zaciskajac kolejny skomplikowany wezel, Camstwierdzil:12- To dla ciebie, typowe, Danielu. Zawsze odstepujeszi zostawiasz mi brudna robote.- O czym ty mowisz? To ja go wykonczylem.Daniel spojrzal z gory na martwego mezczyzne, jegosiwe wlosy przylepione do bladego czola, powykrzywianerece i tanie kalosze, na czerwona poszarpana ranena piersi. Znow zrobilo mu sie zimno. Gdyby zabijanienie bylo niezbedne, by zapewnic Luce bezpieczenstwo,Daniel juz nigdy nie podnioslby reki do ciosu. Juz nigdyby nie walczyl.A cos w zabiciu tego mezczyzny wydawalo mu sieniewlasciwe. W rzeczy samej, Daniel mial niewyrazne,niepokojace wrazenie, ze cos bylo bardzo nie tak.- Wykanczanie jest zabawne. - Cam owinal sznurempiers mezczyzny i sciagnal go pod pachami. - Brudnarobota to wrzucanie ich do morza.Daniel wciaz trzymal w reku okrwawiona galaz. Camzasmial sie z tego wyboru, ale Daniela nie obchodzilo,z jakiej broni korzysta. Mogl zabic czymkolwiek.- Pospiesz sie - warknal, zniesmaczony wyraznaprzyjemnoscia, jaka Cam czerpal z rozlewu ludzkiejkrwi. - Marnujesz czas. Zbliza sie odplyw.- O ile nie zrobimy tego tak, jak ja chce, jutrzejszyprzyplyw wyrzuci tego tu pana Zabojce na brzeg, dokladniew tym miejscu. Jestes zbyt impulsywny, Danielu,zawsze taki byles. Czy kiedykolwiek myslisz z wyprzedzeniem?1322345.Daniel zalozyl rece na piersi i spojrzal ponad bialymigrzywaczami. Turystyczny katamaran, ktory odbil odprzystani w San Francisco, kierowal sie w ich strone.Niegdys widok tej lodzi moglby przywolac wspomnienia.Tysiace szczesliwych wycieczek, na jakie udal siez Luce w tysiacu zywotow. Ale teraz - teraz, kiedy moglaumrzec i nie powrocic, w tym zyciu, w ktorym wszystkowygladalo inaczej i nie bedzie juz reinkarnacji - Danielbyl dojmujaco swiadomy tego, jak pusta jest jej pamiec.To byla ostatnia szansa. Dla nich obojga. Tak wlasciwie- dla wszystkich. I dlatego to wspomnienia Lucemialy znaczenie, nie jego, a tak wiele wstrzasajacychprawd musialo lagodnie wyplynac na powierzchnie jejumyslu, jesli miala przezyc. Na mysl o tym, czego jeszczemusiala sie dowiedziec, Daniel zesztywnial.Jesli Cam sadzil, ze Daniel nie mysli z wyprzedzeniem,bardzo sie mylil.- Wiesz, ze jestem tutaj tylko z jednego powodupowiedzial.- Musimy o niej porozmawiac.Cam sie rozesmial.- Wiem.Z sapnieciem przerzucil sobie przez ramie ociekajacegowoda trupa. Granatowa marynarka mezczyzny marszczylasie wokol sznura, ktorym przewiazal go Cam.Ciezka kotwica spoczywala na jego zakrwawionej piersi.- Ten tu jest troche zylasty, co? - spytal Cam. - Czujesie niemal obrazony, ze Starcy nie wyslali zabojcy,ktory bylby nieco wiekszym wyzwaniem.14Pozniej, przypominajac przy tym nieco olimpijskiegomiotacza, Cam zgial kolana, obrocil sie trzy razy napiecie i wyrzucil trupa nad morze, ponad trzydziescimetrow w powietrze.Przez kilka dlugich chwil cialo unosilo sie nad zatoka.Pozniej ciezar kotwicy sciagnal je w dol ... w dol ...w dol. Z glosnym pluskiem wpadlo w niebieskozielonamorska wode. I natychmiast zatonelo.Cam wytarl rece.- Chyba wlasnie ustanowilem rekord.Byli tak bardzo do siebie podobni. Jednakze Cambyl czyms gorszym - demonem - i dzieki temu bez wyrzutowsumienia dopuszczal sie nikczemnych czynow.Daniela ograniczaly wyrzuty sumienia. A teraz jeszczebardziej ograniczala go milosc.- Zbyt lekko traktujesz ludzka smierc - powiedzialDaniel.- Ten gosc na to zasluzyl - odparl Cam. - Naprawdenie widzisz w tym rozrywki?Wtedy wlasnie Daniel spojrzal mu w twarz i warknal:- Ona nie jest dla mnie zabawa.- I wlasnie dlatego przegrasz.Daniel chwycil Cama za kolnierz stalowoszaregotrencza. Przez chwile zastanawial sie, czy nie wrzucicgo do wody tak, jak tamten przed chwila wrzucil zabojce.Slonce zaslonila chmura, rzucajac cien na ich twarze.152678.- Spokojnie - powiedzial Cam, odsuwajac rece Daniela.- Masz mnostwo wrogow, ale w tej chwili ja niejestem jednym z nich. Parnietaj o rozejmie.- Co to za rozejm - prychnal Daniel. - Przez osiemnasciedni to inni probuja ja zabic.- Przez osiemnascie dni ty i ja bedziemy ich wylapywac- poprawil Cam.Zgodnie z anielska tradycja rozejmy trwaly osiemnasciedni. W Niebie osiemnascie bylo najszczesliwszai najbardziej boska z liczb - afirmujaca zycie sumadwoch siodemek (archaniolowie i cnoty kardynalne),zrownowazona ostrzezeniem czterech jezdzcow Apokalipsy.W niektorych jezykach ludzi osiemnascie zaczeloznaczyc tyle co zycie - choc w przypadku Luce rowniedobrze moglo oznaczac smierc.Cam mial racje. Gdy wiesci o jej smiertelnosci zaczelyprzenikac kolejne kregi niebios, szeregi jej wrogowbeda sie podwajac kazdego dnia. Panna Sophiai jej kohorty, Dwudziestu Czterech Starcow Zhsmaelin,wciaz polowali na Luce. Daniel zauwazyl Starcoww cieniach rzucanych tego ranka przez Glosiciele. Dostrzeglw nich cos jeszcze - inna ciemnosc, wiekszaprzebieglosc, ktorej z poczatku nie rozpoznal.Promien slonca przebil chmury, a wtedy Danielkatem oka ujrzal blysk. Odwrocil sie i uklakl, a pochwili odnalazl samotna strzale wbita w mokry piasek.Byla smuklejsza niz zwyczajna strzala, matowosrebrna,16ozdobiona grawerowanymi spiralami. Wydawala sieciepla w dotyku.Danielowi zaparlo dech w piersiach. Od wiekow niewidzial gwiezdnej strzaly. Jego palce drzaly, gdywyciagalja z piasku, starannie unikajac zabojczego tepegokonca.Teraz wiedzial juz, czym byla druga ciemnosc posrodporannych Glosicieli. Wiesci byly gorsze niz sieobawial. Odwrocil sie do Cama, trzymajac w dloniachlekka jak piorko strzale.- Nie dzialal sam.Na widok strzaly Cam zesztywnial. Niemal z szacunkiemodwrocil sie i dotknal jej rownie ostroznie,jak wczesniej Daniel.- To bardzo cenna bron. Wygnaniec musial bardzoszybko uciekac. .Wygnancy - grupa tchorzliwych,...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]