Leone Laura - Odrobina Szalenstwa, L
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
LAURA LEONE
Odrobina szaleństwa
ROZDZIAŁ PIERWSZY
-Przepraszam - powiedział miły, męski głos.
Nina podniosła wzrok i ujrzała parę ciepłych,
piwnych oczu przyglądających się jej z zainteresowaniem.
-Słucham?
Szukam Niny G...Guh-na...um - mężczyzna rzucił okiem na trzymaną w ręku kartkę papieru.
Gnagnarelli - pospieszyła mu z pomocą.
Mogłaby pani powtórzyć?
Gnagnarelli. Nja-nja-rel-li - powtórzyła, wyraźnie wymawiając każdą sylabę.
Zgadza się. Czy pani wie, gdzie mogę ją znaleźć?
To ja - odpowiedziała z uśmiechem. Najwyraźniej nie był bywalcem opery, w przeciwnym razie poznałby ją natychmiast, pomyślała, wygładzając zmarszczkę na swej czarnej, wieczorowej sukni.
Aha, a więc to z panią dziś wieczór wręczam nagrodę jazzową.
Z panem? Myślałam, że z Luisem Evansem...
Wiem. Ale właśnie zawiadomił, że z powodu mgły jego lot z Londynu opóźnił się i dopiero niedawno wylądował na lotnisku Kennedy'ego. W żaden sposób nie zdążyłby na uroczystość. Tylko ja byłem uchwytny, więc poproszono mnie, bym go zastąpił. A ponieważ mam dobre serce, zgodziłem się - uśmiechnął się ujmująco.
Nina przyglądała mu się uważnie. Był to przystojny mężczyzna o zdecydowanie męskiej, atrakcyjnej twarzy i nieco przydługich, falujących, ciemnych włosach.W uśmiechu odsłaniał białe, równe zęby, a jego ciemne oczy błyszczały ciepłym blaskiem. Był wysoki, mocno zbudowany, o szerokich ramionach i wąskich biodrach. Nina zorientowała się, że uwaga, z jaką mu się przygląda, wyraźnie go bawi. Zarumieniła się i zdenerwowała. Dawno powinna już wyrosnąć z dziecinnego nawyku gapienia się na ludzi.
Ma pan nade mną przewagę - powiedziała uprzejmie.
Naprawdę?
Pan wie, kim ja jestem, a ja o panu nic nie wiem.
Przepraszam. Przyzwyczaiłem się, że ludzie mnie rozpoznają. Nazywam się Luke Swain.
Wyciągnął do niej silną, opaloną rękę. Podała mu swą drobną, zadbaną dłoń. Pomyślała, że to, jak się przedstawił, zabrzmiało całkiem naturalnie, a nie jak przechwałka.
Miło mi pana poznać - powiedziała poważnie.
Czyżby?
Jej niebieskie oczy napotkały jego rozbawione spojrzenie.
W tym właśnie momencie ktoś z licznej obsługi krzątającej się za kulisami zawiadomił ich, że wchodzą na wizję zaraz po przerwie na reklamę. Spojrzała na Luka i ze zdziwieniem spostrzegła, że wciąż jeszcze ściska jego rękę. Wyrwała swoją dłoń i aby zatuszować zakłopotanie, powiedziała szybko:
A czym pan się zajmuje?
Jestem piosenkarzem. A pani, pani Nan...gan?
Nja-nja-rel-li.
Takie trudne nazwisko. Dlaczego nie zmieni go pani?
Jeśli było dobre dla mego ojca, to i dla mnie jest dobre - odparła chłodno. - W każdym razie miałam nadzieję, że będzie dobrze wyglądać na afiszu. Jestem śpiewaczką operową. Uniósł jedną brew. Tylko jedną. Nie znosiła ludzi, którzy tak robili.
To dlaczego wręcza pani nagrodę jazzową?
Uwielbiam jazz. A poza tym, mój ulubiony jazzman jest kandydatem do nagrody. Wiem, że w tej roli powinnam być bezstronna, ale bardzo bym chciała, żeby zwyciężył Jesse Harmon. Należy mu się. No i, -dodała z uśmiechem - jeśli zwycięży, będę miała okazję go poznać.
Tak pani lubi saksofon?
Uwielbiam saksofon. To jedyny instrument o brzmieniu piękniejszym niż głos ludzki. Nie da się go z niczym porównać. Zwłaszcza, gdy gra Jesse Harmon. A jaki jest pański ulubiony instrument, panie Swain?
Czy mogłaby pani mówić do mnie Luke - wtrącił-żebym mógł się zwracać do pani po prostu Nino? Nie jestem w stanie wymówić pani nazwiska.
Luke - wymówiła z wahaniem.
Mój ulubiony instrument? Gram na gitarze, ale najbardziej lubię słuchać trąbki.
Wezwali ich na scenę. Jak było w zwyczaju, wychodząc Nina wzięła go pod rękę, całkowicie ignorując jego rozbawione spojrzenie. Czuła jednak, że Luke wie, jakie wrażenie wywarł na niej ten fizyczny kontakt.-A teraz, o wręcznie następnej nagrody – rozległ się donośny głos z megafonu -poproszę Luke'a
Swaina i Ninę Gnagnarelli....