Lee Wilkinson - Rzymski brylant (2005) Simon&Charlotte, Wilkinson Lee
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Lee Wilkinson
Rzymski brylant
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Farringdon Hall, Old Leasham
Rudy dotarł pod drzwi pokoju chorego i uniósł
rękę, żeby zapukać, kiedy nagle usłyszał niski,
kulturalny głos swojego szwagra. Znieruchomiał
i natychmiast zaczął nasłuchiwać.
- Co właściwie miałbym zrobić? - zapytał Simon.
- Chcę, żebyś postarał się odnaleźć Marię Bell-
-Farringdon, moją młodszą siostrę - rozległ się głos
sir Nigela.
- Dziadku, przecież twoja siostra nie żyje, praw
da? - W głosie Simona słychać było zdumienie.
- Podobno zmarła w dzieciństwie?
- Nie, mój drogi, zmarła Mara, bliźniacza siostra
Marii. Obie urodziły się w 1929 roku. Ja miałem
wtedy trzy lata. Jeśli Maria jeszcze żyje, skończyła
siedemdziesiąt siedem lat.
Zaintrygowany Rudy nie ruszał się z miejsca,
z całych sił przyciskając ucho do drzwi.
- Ostatni raz widziałem ją w listopadzie czter
dziestego szóstego roku - ciągnął starszy pan.
- Wtedy miała zaledwie siedemnaście lat i była
panną, jednak zaszła w ciążę. Mimo nacisku ro
dziców nie zdradziła nazwiska ojca. Po okropnej
6
LEE WILKINSON
awanturze, podczas której oskarżyli ją o to. że
okryła hańbą całą naszą rodzinę, Maria obróciła
się na pięcie i po prostu zniknęła bez słowa. Ro
dzice postanowili o niej zapomnieć. Nigdy więcej
nie wypowiedzieliśmy jej imienia, było tak, jakby
się nigdy nie urodziła. Jednak w marcu czterdzie
stego siódmego roku napisała do mnie w sekrecie
i dzięki temu dowiedziałem się, że urodziła dziew
czynkę. Stempel pocztowy był z Londynu, mie
szkała w Whitechapel, jednak nie podała mi ad
resu zwrotnego. Zebrałem niewielką sumę pienię
dzy - nie zapominaj, że byłem wtedy w college'u
- i czekałem w nadziei, że jeszcze się do mnie
odezwie, ale tego nie zrobiła. Nigdy więcej nie
napisała. Po śmierci rodziców kilka razy próbo
wałem ją odszukać, jednak nic z tego nie wyszło.
Nie powinienem był rezygnować, ale tak się sta
ło. Zapewne uważałem, że jestem nieśmiertelny
i mam na to mnóstwo czasu. Niestety, lekarz
uważa inaczej. Parę dni temu oświadczył, że po
żyję najwyżej trzy miesiące. Rozumiesz zatem, że
odnalezienie Marii lub jej potomków stało się
nagle sprawą najwyższej wagi.
- Powiesz mi, dlaczego? - spytał Simon.
- Naturalnie, chłopcze - zapewnił wnuka sir
Nigel. - Masz prawo wiedzieć. Zechciej otworzyć
mój sejf, znasz przecież szyfr. Wyjmij stamtąd obitą
skórą szkatułkę na klejnoty...
Rozległo się szuranie, a po chwili sir Nigel
kontynuował:
- Oto dlaczego. Ten brylant to Kamień Carlotty.
RZYMSKI BRYLANT
7
Carlotta Bell-Farringdon otrzymała go na początku
piętaastego wieku od włoskiego szlachcica, który
był w niej do szaleństwa zakochany. Przez wiele
pokoleń rzymski brylant przekazywano najstarszej
córce w rodzinie, w dniu jej osiemnastych urodzin.
Mara miała poważną wadę serca i zmarła w dzieciń
stwie. Wobec tego brylant powinien trafić do Marii,
która była o kilka minut młodsza, a potem do jej
córki. Minęło wiele lat, ale przed śmiercią chciał
bym naprawić tę niesprawiedliwość. Mam nadzieję,
że zdołasz odnaleźć Marię lub jej córkę.
- Zrobię co w mojej mocy, ale w tym momencie
jestem ogromnie zajęty fuzją z Amerykanami. Jutro
mam się zjawić w Nowym Jorku. Jeśli jednak wo
lisz, żebym skupił się teraz na poszukiwaniach
Marii, wyślę do Stanów kogoś, kto mnie zastąpi
- zaproponował Simon.
- Nie, nie, drogi chłopcze... Jesteś tam potrzeb
ny. Negocjacje to delikatna sprawa, nie chcę, żeby
na tym etapie coś poszło nie tak. Taka szansa się nie
powtórzy.
- Wobec tego, żeby nie marnować ani chwili,
wynajmę prywatnego detektywa, niech się zorien
tuje w sytuacji. Oczywiście z zachowaniem cał
kowitej dyskrecji - oświadczył Simon.
- Doskonale, chłopcze. Szczerze mówiąc, właś
nie na dyskrecji zależy mi najbardziej. Nikomu ani
słowa.
- Nawet Lucy?
- Nawet Lucy. Po pierwsze, lepiej, żeby Rudy
o niczym się nie dowiedział. Po drugie, o ile mi
8
LEE WILKINSON
wiadomo, jeden z jej przyjaciół to tak zwany dzien
nikarz. Ostatnia rzecz, której mi trzeba, to to, żeby ta
historia przedostała się do kronik towarzyskich.
Dziennikarze zawsze ubarwiają i dramatyzują wy
darzenia. Byłbym niepocieszony, gdyby wybuchł
jakiś skandal.
I dobrze by się stało, ty stary snobie, pomyślał
mściwie Rudy. Byłby zachwycony, gdyby całej tej
arystokratycznej rodzinie ktoś wreszcie utarł nosa.
- Tak czy owak, warto zachować ostrożność
- dodał Simon. - Nie zdradzać przyczyny tych
poszukiwań, dopóki nie upewnimy się, że mamy do
czynienia z właściwą osobą.
- Słusznie, słusznie. Kamień Carlotty jest bez
cenny, nie chciałbym, żeby trafił w nieodpowiednie
ręce.
Zapadła cisza, po czym Simon powiedział:
- Całkiem możliwe, a nawet prawdopodobne, że
Maria zmieniła nazwisko. Mimo to rozwój techniki
powinien ułatwić nam poszukiwania...
- Dzień dobry, panie Bradshaw. - Stanowczy
głos pielęgniarki sprawił, że Rudy gwałtownie ob
rócił się na pięcie i niemal upuścił książki, które
trzymał w rękach. - Rozumiem, że pan wychodzi?
- Nie, właśnie miałem zapukać. - Zmieszany
surowym spojrzeniem jej stalowych oczu, dodał:
- Myślałem, że sir Nigel śpi, i dlatego wolałem
się upewnić, że na pewno nie będę mu przeszka
dzał.
- Pan Farringdon przyszedł do niego tuż po
śniadaniu. Jak sądzę, wciąż tam jest.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]