Lepiej mniej, Lenin Ilicz Włodzimierz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Włodzimierz Iljicz LeninLepiej mniej, ale lepiej
Napisane: 2 marca 1923 r.
Źródło: Włodzimierz Iljicz Lenin, "Dzieła Wszystkie" tom 45 strony 380-395
Wydawca: Książka i Wiedza Warszawa, 1989 rok
Po raz pierwszy opublikowane: ,,Prawda" nr 49, 4 marca 1923 Podpis: N. Lenin
Gdy chodzi o usprawnienie naszego aparatu państwowego, Inspekcja Robotniczo-Chłopska nie powinna, moim zdaniem, ani gonić za ilością, ani się śpieszyć. Tak mało mieliśmy dotąd czasu, by pomyśleć o jakości naszego aparatu państwowego i zatroszczyć się o nią, że uzasadniona będzie troska o szczególnie poważne przygotowanie tego aparatu, o skupienie w Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej rzeczywiście nowoczesnego materiału ludzkiego, tj. nie ustępującego najlepszym wzorom zachodnioeuropejskim. Oczywiście, dla republiki socjalistycznej warunek ten jest zbyt skromny. Ale pierwsze pięciolecie wpoiło nam dość nieufności i sceptycyzmu. Chcąc nie chcąc skłonni jesteśmy tak właśnie odnosić się do ludzi, którzy zbyt wiele i zbyt łatwo rozprawiają na przykład o kulturze „proletariackiej": na początek wystarczyłaby nam rzetelna kultura burżuazyjna, na początek wystarczyłoby, byśmy pozbyli się szczególnie odrażających typów kulturzy o charakterze przedburżuazyjnym, tj. kultury .czynowniczej lub pańszczyźnianej itp. W sprawach kultury nie ma nic bardziej szkodliwego nad pośpiech i niepohamowanie. Wielu naszych młodych publicystów i komunistów powinno to sobie dobrze zakarbować w pamięci.
A więc z dotychczasowego doświadczenia powinniśmy obecnie wyciągnąć wniosek, że gdy chodzi o aparat państwowy, lepiej działać nieco wolniej.
Nasz aparat państwowy znajduje się w stanie tak opłakanym — aby nie powiedzieć potwornym — że powinniśmy przede wszystkim gruntownie przemyśleć, w jaki sposób walczyć z jego brakami, pamiętając, że źródeł tych braków szukać należy w przeszłości, która została co prawda przekreślona, ale jeszcze nie przezwyciężona, nie stała się jeszcze stadium kultury należącym do odległej przeszłości. Stawiam tu właśnie zagadnienie kultury, bo w tych sprawach za dorobek poczytywać należy to tylko, co weszło do kultury, co weszło w życie codzienne, w zwyczaj. U nas zaś, rzec można, to, co dobre w ustroju socjalnym, jest w najwyższym stopniu nie przemyślane, nie zrozumiane, nie odczute, uchwycone pospiesznie, nie sprawdzone, nie wypróbowane, nie potwierdzone doświadczeniem, nie utrwalone itd. Inaczej zresztą, rzecz jasna, nie mogło być w epoce rewolucyjnej i przy takiej zawrotnej szybkości rozwoju, która w ciągu pięciu lat od caratu doprowadziła nas do ustroju radzieckiego.
Trzeba w porę sięgnąć po rozum do głowy. Trzeba zaszczepić w sobie zbawczą nieufność do pochopnego posuwania się naprzód, do wszelkiej chełpliwości itd. Trzeba zastanowić się nad weryfikacją owych posunięć, które co godzina obwieszczamy, których co minuta dokonujemy, aby potem co sekunda dowodzić, że są one nietrwałe, niesolidne, że nie zostały zrozumiane. Najbardziej szkodliwy byłby tu pośpiech. Najbardziej szkodliwe byłoby liczyć na to, że cokolwiek umiemy, lub na to, że mamy jakąś większą liczbę ludzi niezbędnych do zbudowania aparatu naprawdę nowego, naprawdę zasługującego na nazwę socjalistycznego, radzieckiego itp.
Nie, takiego aparatu, a nawet jego elementów mamy śmiesznie mało, musimy więc pamiętać, że nie należy żałować czasu, by go stworzyć, i że trzeba na to wielu, wielu, wielu lat.
Jakich mamy ludzi do stworzenia tego aparatu? Tylko dwojakiego rodzaju. Po pierwsze — robotników ogarniętych zapałem do walki o socjalizm. Są oni niedostatecznie oświeceni. Chcieliby dać nam jak najlepszy aparat. Ale nie wiedzą, jak to zrobić. Nie mogą tego zrobić. Nie osiągnęli dotychczas takiego stopnia rozwoju, takiego poziomu kultury, który jest do tego niezbędny. A do tego niezbędna jest właśnie kultura. W tej dziedzinie nic nie można zrobić jednym pociągnięciem, jednym natarciem, rzutkością czy energią, tu w ogóle nie pomoże choćby najlepsza cecha ludzka. Po drugie — ludzi wiedzy, ludzi oświeconych, wykształconych, których mamy śmiesznie mało w porównaniu ze wszystkimi innymi państwami.
I nie należy tu zapominać, że jesteśmy jeszcze zbyt skłonni do zastępowania wiedzy (lub do przypuszczania, że można ją zastąpić) gorliwością, pośpiechem itd.
Musimy za wszelką cenę w celu odnowienia naszego aparatu państwowego postawić sobie zadanie: po pierwsze — uczyć się, po drugie — uczyć się, i po trzecie — uczyć się, a następnie kontrolować, by nauka nie pozostała u nas martwą literą lub modnym frazesem (to zaś — nie da się ukryć — zdarza się u nas szczególnie często), by nauka rzeczywiście wchodziła w krew, by w pełni stawała się rzeczywistym elementem składowym życia codziennego. Słowem, powinniśmy mieć nie takie wymagania, jakie ma burżuazyjna Europa Zachodnia, ale wymagania godne kraju, który stawia sobie zadanie przeobrażenia się w kraj socjalistyczny.
Wnioski z powyższego: powinniśmy uczynić Inspekcję Robotniczo-Chłopską narzędziem usprawnienia naszego aparatu, instytucją rzeczywiście wzorową.
Aby mogła ona osiągnąć niezbędny poziom, trzeba przestrzegać reguły: siedem razy odmierz, raz odetnij.
W tym celu do nowego ludowego komisariatu trzeba dobierać z największą ostrożnością, rozwagą, świadomością to, co jest rzeczywiście najlepsze w naszym ustroju społecznym.
W tym celu trzeba, by najlepsze elementy naszego ustroju społecznego — a mianowicie: po pierwsze, przodujący robotnicy, a po wtóre, ludzie naprawdę oświeceni, za których można ręczyć, że ani słowa nie przyjmą na wiarę, ani słowa nie wypowiedzą wbrew swemu sumieniu — nie bały się przyznać do żadnych trudności i nie ulękły się żadnej walki w imię osiągnięcia obranego z całą powagą celu.
Już od pięciu lat krzątamy się wokół usprawnienia naszego aparatu państwowego, lecz jest to właśnie tylko krzątanina, która po pięciu latach dowiodła jedynie tego, że się na nic nie zdaje lub że jest nawet bezcelowa, albo wręcz szkodliwa. Krzątanina ta stwarzała tylko pozory pracy, zaśmiecając w istocie rzeczy nasze instytucje i nasze mózgi.
Trzeba wreszcie, by ten stan uległ zmianie.
Trzeba przyjąć za regułę: lepiej mniejsza ilość, ale wyższa jakość. Trzeba przyjąć za regułę: lepiej w ciągu dwóch lat, nawet trzech, aniżeli na chybcika, bez jakiejkolwiek nadziei uzyskania solidnego materiału ludzkiego.
Wiem, że regułę tę trudno będzie utrzymać i zastosować do naszej rzeczywistości. Wiem, że przez tysiące szczelin będzie u nas torowała sobie drogę reguła przeciwstawna. Wiem, że będzie tu potrzebny opór gigantyczny, wytrwałość diabelna, że praca będzie tu, przynajmniej w pierwszych latach, diabelnie niewdzięczna; mimo to jestem przekonany, że tylko taką pracą zdołamy dopiąć celu i że dopiero po osiągnięciu tego celu stworzymy republikę rzeczywiście godną nazwy radzieckiej, socjalistycznej itd. itd. itp.
Prawdopodobnie wielu czytelników uznało liczby, które przytoczyłem orientacyjnie w pierwszym moim artykule, za zbyt niskie. Jestem pewien, że można przytoczyć wiele obliczeń na dowód tego, że liczby te są zbyt małe. Sądzę jednak, że ponad wszelkie tego rodzaju obliczenia powinniśmy postawić jedno: potrzebę osiągnięcia rzeczywiście wzorowej jakości.
Uważam, że jeżeli idzie o nasz aparat państwowy, to właśnie teraz nastał wreszcie czas, kiedy powinniśmy popracować nad nim jak należy, z całą powagą, i kiedy bodaj najszkodliwszą cechą tej pracy będzie pośpiech. Toteż bardzo bym przestrzegał przed powiększaniem tych liczb. Przeciwnie, moim zdaniem, trzeba tu, gdy chodzi o liczby, być bardzo powściągliwym. Mówmy otwarcie. Ludowy Komisariat Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej nie ma teraz ani cienia autorytetu. Wszyscy wiedzą, że nie ma gorzej zorganizowanych instytucji niż instytucje naszej Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej i że w obecnych warunkach nie ma czego wymagać od tego ludowego komisariatu. Powinniśmy to sobie dobrze zapamiętać, jeśli pragniemy rzeczywiście postawić sobie za cel ukształtowanie w ciągu kilku lat instytucji, która, po pierwsze, musi być wzorowa, po drugie, musi budzić powszechne i bezwzględne zaufanie i, po trzecie, udowodnić wszystkim bez wyjątku, że tak poważna instytucja, jak CKK, rzeczywiście ma rację bytu. Trzeba, według mnie, z miejsca i ostatecznie zerwać ze sztywnymi normami liczebności urzędników. Urzędników Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej powinniśmy dobierać w zupełnie szczególny sposób i nie inaczej niż po poddaniu ich najsurowszej próbie. Po cóż, w rzeczy samej, tworzyć ludowy komisariat, w którym by pracowano byle jak, znów nie budząc do siebie najmniejszego zaufania, i w którym słowo cieszyłoby się niesłychanie małym autorytetem? Sądzę, że przy tego rodzaju przebudowie, o którą nam teraz chodzi, tego przede wszystkim musimy uniknąć.
Robotnicy, których wybieramy na członków CKK, powinni być nieskazitelni jako komuniści, i sądzę, że trzeba nad nimi jeszcze długo popracować, by nauczyć ich metod i zadań ich pracy. Dalej, pomocnikiem w tej pracy powinien być, w określonej liczbie, personel sekretarski, który przed mianowaniem musi się potrójnie sprawdzić. Wreszcie, te osoby, które w drodze wyjątku od razu zdecydujemy się wyznaczyć na urzędników Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej, powinny spełniać następujące warunki:
po pierwsze, powinny być polecone przez kilku komunistów;
po drugie, powinny zdać egzamin ze znajomości naszego aparatu państwowego;
po trzecie, powinny zdać egzamin ze znajomości teoretycznych podstaw naszego aparatu państwowego, ze znajomości podstaw nauki zarządzania, biurowości itd.;
po czwarte, powinny one tak zgrać się w pracy z członkami CKK i ze swoim sekretariatem, byśmy mogli ręczyć za pracę tego aparatu jako całości.
Wiem, że stawiane tu wymagania są niezmiernie wysokie, toteż mam poważne obawy, czy większość „praktyków" z Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej nie uzna tych wymagań za nierealne lub czy nie będzie wzgardliwie ich wyśmiewać. Ale pytam każdego z obecnych kierowników Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej lub spośród osób z nią związanych, czy może mi szczerze odpowiedzieć — co uzasadnia w praktyce istnienie takiego ludowego komisariatu, jak Inspekcja Robotniczo-Chłopska? Sądzę, że pytanie to pomoże jej znaleźć właściwą odpowiedź. Albo nie warto zajmować się jakąkolwiek reorganizacją — których tak wiele już u nas było — tak beznadziejnej sprawy, jak Inspekcja Robotniczo-Chłopska, albo należy zdecydować się pójść tą długą, trudną, nie utorowaną drogą, wielokrotnie sprawdzając poczynione kroki, i na serio potraktować zadanie stworzenia czegoś rzeczywiście wzorowego, mogącego wzbudzić w każdym człowieku powszechny szacunek — i to nie tylko dlatego, że wymagają tego tytuły i godności.
Jeśli nie uzbroimy się w cierpliwość, jeśli nie poświęcimy tej sprawie kilku lat — to lepiej w ogóle do niej się nie zabierać.
Według mnie trzeba z tych instytucji, które już napłodziliśmy — instytucji w rodzaju wyższych instytutów pracy i temu podobnych — wybrać minimum, sprawdzić, czy poziom ich organizacji jest istotnie wysoki, i kontynuować pracę tylko w ten sposób, by była ona rzeczywiście na poziomie współczesnej nauki i dawała nam wszystkie jej gwarancje. Wówczas nie będzie utopią nadzieja, że w ciągu kilku lat powstanie instytucja, która potrafi spełniać swoje zadanie, a mianowicie — systematycznie, nieugięcie pracować nad usprawnieniem naszego aparatu państwowego ciesząc się zaufaniem klasy robotniczej, Rosyjskiej Komunistycznej Partii i ogółu ludności naszej republiki.
Działalność przygotowawczą w tym kierunku można byłoby rozpocząć już teraz. Gdyby Ludowy Komisariat Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej zgodził się z planem tej reorganizacji, mógłby natychmiast poczynić kroki przygotowawcze, przy założeniu, że aż do zakończenia reorganizacji pracować będzie systematycznie, bez pośpiechu, nie odżegnując się od przerabiania tego, co już raz zostało zrobione.
Wszelkie rozstrzygnięcie połowiczne byłoby tu w najwyższym stopniu szkodliwe. Wszelkie normy, które miałyby dotyczyć urzędników Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej, podyktowane jakimikolwiek innymi względami, byłyby w istocie rzeczy umotywowane starymi względami biurokratycznymi, starymi przesądami, tym, co już zostało polepione, co wywołuje ogólne kpiny itd.
W istocie rzeczy sprawa wygląda tu tak:
Albo trzeba wykazać teraz, żeśmy się czegoś poważnie nauczyli w zakresie budownictwa państwowego (nie jest grzechem w ciągu pięciu lat czegoś się nauczyć), albo — że nie dorośliśmy jeszcze do tego; a w takim razie nie warto do sprawy się zabierać.
Sądzę, że nie będzie nieskromne przypuszczenie, że dostatecznie wiele już nauczyliśmy się, by — z tym materiałem ludzkim, jaki mamy — systematycznie i od nowa zbudować choćby jeden ludowy komisariat. Co prawda, ten jeden ludowy komisariat powinien określać oblicze całego naszego aparatu państwowego.
Ogłosić natychmiast konkurs na opracowanie dwóch lub więcej podręczników z dziedziny organizacji pracy w ogóle, a pracy administracyjnej w szczególności. Za podstawę można wziąć wydaną już u nas książkę Jermanskiego, chociaż, nawiasem mówiąc, cechują go jawne sympatie do mienszewizmu i nie nadaje się on do przygotowania podręcznika, który by odpowiadał władzy radzieckiej. Następnie można wziąć za podstawę niedawno wydaną książkę Kierżencewa; wreszcie przydać się mogą niektóre z istniejących opracowań cząstkowych.
Wysłać kilka dobrze przygotowanych i sumiennych osób do Niemiec lub do Anglii w celu zebrania literatury i przestudiowania tej kwestii. Anglię wymieniam na wypadek, gdyby wyjazd do Ameryki lub Kanady okazał się niemożliwy.
Wyznaczyć komisję, która opracuje wstępny program egzaminów dla kandydata na urzędnika Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej, jak również dla kandydata na członka CKK.
Te i tym podobne prace nie sprawią oczywiście dodatkowych kłopotów ani ludowemu komisarzowi, ani członkom kolegium Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej, ani Prezydium CKK.
Równolegle z tym, w celu znalezienia kandydatów na stanowiska członków CKK, trzeba będzie wyznaczyć komisję przygotowawczą. Mam nadzieję, że na stanowiska te obecnie znajdzie się już więcej, niż trzeba, kandydatów, zarówno spośród doświadczonych pracowników wszystkich resortów jak i spośród studentów naszych radzieckich szkół. Wykluczanie z góry tej czy innej kategorii nie będzie chyba słuszne. Prawdopodobnie wypadnie nastawić się raczej na to, by skład tej instytucji, w której powinniśmy szukać zespolenia wielu cech, zespolenia niejednakowych zalet, był różnorodny; a zatem trzeba tu będzie potrudzić się nad zadaniem ułożenia listy kandydatów. Byłoby na przykład nader niepożądane, gdyby nowy ludowy komisariat był uformowany według jednego szablonu, przypuśćmy, z ludzi typu urzędników, lub z wyeliminowaniem ludzi typu agitatorów, lub z wyeliminowaniem osób wyróżniających się umiejętnością obcowania z ludźmi bądź zdolnością przenikania do takich kręgów, które są tego rodzaju pracownikom niezbyt bliskie itd.
Sądzę, że wyrażę swą myśl najlepiej, jeśli porównam swój plan z instytucjami typu akademickiego. Członkowie CKK będą musieli pod kierownictwem swojego prezydium systematycznie pracować nad przeglądaniem wszystkich materiałów i dokumentów Biura Politycznego. Jednocześnie będą musieli odpowiednio dzielić swój czas między poszczególne prace z zakresu kontroli trybu prowadzenia spraw w naszych instytucjach, poczynając od najdrobniejszych i najbardziej specjalnych, a kończąc na najwyższych instytucjach państwowych. Wreszcie do zakresu ich prac będzie należało zajęcie się teorią, tj. teorią organizacji tej pracy, której zamierzają się poświęcić, i zajęcia praktyczne — pod kierownictwem bądź doświadczonych towarzyszy, bądź wykładowców wyższych instytutów organizacji pracy.
Sądzę jednak, że w żadnym razie nie zdołają się oni ograniczyć do tego rodzaju prac akademickich. Obok tego będą musieli się przygotowywać do prac, których nie zawahałbym się nazwać przysposobieniem do wyławiania — nie powiem oszustów, ale czegoś w tym rodzaju — i obmyślaniem specjalnych forteli w celu zamaskowania własnych wypraw, podchodów itp.
Jeśli w instytucjach zachodnioeuropejskich tego rodzaju propozycje wywołałyby niesłychane oburzenie, zgorszenie itd., to mam nadzieję, że jeszcze nie zbiurokratyzowaliśmy się tak bardzo, byśmy do takiego zgorszenia byli zdolni. Nep nie zdołał jeszcze u nas zaskarbić sobie takiego szacunku, by ktoś czuł się dotknięty na myśl o tym, że zastawia się tu na kogoś sidła. Tak niedawno zbudowana została Republika Radziecka, a nawalono przy tym takie mnóstwo wszelkiego śmiecia, że nikomu nawet nie wpadnie na myśl, by być urażonym z tego powodu, iż rozkopuje się te śmieci używając pewnych forteli, wysyłając, niekiedy do doić odległych obiektów, zwiady i prowadząc je dość okrężnymi drogami, jeśli zaś ktoś zacznie się z tego powodu gorszyć, to nie ulega wątpliwości, że wzbudzi u nas powszechny i szczery śmiech.
Miejmy nadzieję, że nasza nowa Inspekcja Robotniczo-Cbłopska wyzbędzie się tej właściwości, którą Francuzi nazywają pruderie, a którą my możemy nazwać śmieszną fałszywą skromnością albo śmiesznym zadzieraniem nosa i która w najwyższym stopniu jest na rękę całej naszej biurokracji, zarówno radzieckiej, jak i partyjnej. Nawiasem mówiąc, biurokrację spotkać można u nas nie tylko w instytucjach radzieckich, ale i w partyjnych.
Jeśli pisałem wyżej, że powinniśmy się uczyć, i uczyć się właśnie w instytutach wyższej organizacji pracy itp., to bynajmniej nie znaczy, że rozumiem przez to „naukę" o charakterze szkolnym lub że myślę się ograniczyć do nauki o charakterze wyłącznie szkolnym. Mam nadzieję, że żaden prawdziwy rewolucjonista nie będzie mnie podejrzewał, iż mówiąc „nauka" odrzucam w tym wypadku możliwość jakiegoś półżartobliwego fortelu, jakiegoś wybiegu, jakiegoś sprytnego chwytu czy czegoś w tym rodzaju. Wiem, że w przyzwoitym i poważnym państwie zachodnioeuropejskim pomysł taki wywołałby prawdziwe przerażenie i żaden szanujący się urzędnik nie zgodziłby się nawet na to, by go omawiano. Mam jednak nadzieję, że jeszcze nie zbiurokratyzowaliśmy się tak bardzo i że omawianie tego pomysłu nic innego poza wesołością u nas nie wywołuje.
W rzeczy samej, czemużby nie połączyć przyjemnego z pożytecznym? Czemużby nie użyć jakiegoś żartobliwego lub półżartobliwego fortelu, aby wykryć coś śmiesznego, coś szkodliwego, coś na wpół śmiesznego, na wpół szkodliwego itd.?
Wydaje mi się, że nasza Inspekcja Robotniczo-Chłopska zyska niemało, jeśli uwzględni to w swoich rozważaniach, i że lista kazusów, które pozwoliły naszej CKK lub jej kolegom z Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej odnieść kilka swoich najświetniejszych zwycięstw, znacznie się wzbogaci dzięki przygodom naszych przyszłych „irchowców" i „cekakistów" w miejscach, o których nie wypada wspominać w przyzwoitych i obyczajnych podręcznikach.
Jak można łączyć instytucje partyjne z radzieckimi? Czy nie ma w tym czegoś niedopuszczalnego?
Zadaję to pytanie nie we własnym imieniu, lecz w imieniu tych, o których wyżej wspominałem, mówiąc, że biurokratów mamy nie tylko w instytucjach radzieckich, ale i w partyjnych.
Czemużby, w rzeczy samej, nie połączyć jednych i drugich instytucji, jeśli wymaga tego dobro sprawy? Czy nikt jeszcze dotąd nie zauważył, że w takim ludowym komisariacie jak Ludowy Komisariat Spraw Zagranicznych, tego rodzaju połączenie przynosi niezwykłe korzyści i jest praktykowane od chwili jego powstania? Czyż Biuro Polityczne nie omawia z partyjnego punktu widzenia wielu drobnych i wielkich spraw dotyczących „ruchów", jakie powinniśmy zrobić w odpowiedzi na „ruchy" obcych mocarstw, w celu zapobieżenia, powiedzmy, ich fortelom, by nie wyrazić się mniej przyzwoicie? Czyż to elastyczne łączenie czynnika radzieckiego z partyjnym nie stanowi w naszej polityce źródła niezwykłej siły? Sądzę, że to, co okazało się słuszne, utrwaliło się w naszej polityce zagranicznej i stało się już zwyczajem do tego stopnia, że nie wywołuje w tej dziedzinie żadnych wątpliwości, będzie co najmniej równie właściwe (sądzę nawet, że będzie znacznie bardziej właściwe) w stosunku do całego naszego aparatu państwowego. A przecież Inspekcja Robotniczo-Chłopska służy właśnie całemu naszemu aparatowi państwowemu i działalność jej powinna dotyczyć wszystkich bez wyjątku instytucji państwowych — i terenowych, i centralnych, i handlowych, i czysto urzędniczych, i naukowych, i archiwalnych, i teatralnych itd. — słowem, wszystkich bez najmniejszego wyjątku.
Czemużby instytucji o tak wielkim zasięgu, od której poza tym wymaga się jeszcze niezwykłej elastyczności form działania — czemużby nie pozwolić jej, aby w swoisty sposób łączyła funkcje partyjnej instytucji kontroli z radziecką instytucją kontroli?
Nie widzę tutaj żadnych przeszkód. Co więcej, sądzę, że takie połączenie stanowi jedyną rękojmię skutecznej pracy. Sądzę, że wszelkie wątpliwości co do tego rodzą się w najbardziej zatęchłych zakamarkach naszego aparatu państwowego i że należy na nie odpowiadać w jeden tylko sposób — wyśmiewać je.
Inna wątpliwość: czy jest właściwe łączyć uczenie się ze służbą? Wydaje mi się, że jest to nie tylko właściwe, ale i potrzebne. I w ogóle trzeba powiedzieć, że zdążyliśmy się zarazić od zachodnioeuropejskich systemów państwowych — mimo całego rewolucyjnego do nich stosunku — wieloma najszkodliwszymi i najśmieszniejszymi przesądami, częściowo zaś zarazili nas tym rozmyślnie nasi kochani biurokraci, nie bez premedytacji, licząc na to, że w mętnej wodzie tego rodzaju przesądów niejednokrotnie uda im się łowić ryby; i łowili ryby w tej mętnej wodzie tak intensywnie, że tylko zupełnie ślepi spośród nas nie widzieli, jak szeroko to rybołówstwo było praktykowane.
W dziedzinie stosunków społecznych, ekonomicznych i politycznych jesteśmy „okropnie" rewolucyjni. Ale jeśli idzie o respekt dla rangi, o przestrzeganie form i rytuałów kancelaryjnych, to tu nasza „rewolucyjność" z reguły zmienia się w najbardziej zatęchłą rutynę. Nieraz można tu obserwować nader ciekawe zjawisko, jak w życiu społecznym największy skok naprzód łączy się z potworną bojaźliwością wobec najmniejszych zmian.
Jest to zresztą zrozumiałe, najśmielszych bowiem kroków naprzód dokonywano w dziedzinie, która od dawna była domeną teorii, w dziedzinie, którą kultywowano głównie — a nawet prawie wyłącznie — teoretycznie. Chcąc uciec od uprzykrzonej rzeczywistości biurokratycznej, Rosjanin w swoich czterech ścianach oddawał się niezwykle śmiałym konstrukcjom teoretycznym, toteż te niezwykle śmiałe konstrukcje teoretyczne nabierały u nas niesłychanie jednostronnego charakteru. Zgodnie współżyły u nas śmiałość teoretyczna ogólnych konstrukcji i zdumiewająca bojaźliwość wobec jakiejkolwiek najbardziej błahej reformy kancelaryjnej. Jakąś przeogromną światową rewolucję agrarną opracowywano z niespotykaną w innych państwach śmiałością, a tuż obok brakło fantazji dla jakiejś dziesięciorzędnej reformy kancelaryjnej; brakowało fantazji albo brakowało cierpliwości, by oprzeć tę reformę na tych samych ogólnych zasadach, które dawały tak „świetne" wyniki w odniesieniu do zagadnień ogólnych.
Dlatego właśnie dzisiaj nasze życie łączy w sobie w zdumiewającym stopniu cechy szalonej odwagi z bojaźliwością wobec najdrobniejszych zmian.
Sądzę, że w żadnej prawdziwie wielkiej rewolucji nie było inaczej, bo prawdziwie wielkie rewolucje rodzą się ze sprzeczności między tym, co stare, co zmierza do kontynuacji starego — a najbardziej abstrakcyjnym dążeniem do tego, co nowe, które powinno być tak bardzo nowe, by nie było w nim już ani źdźbła tego, co stare.
I im radykalniejsza jest ta rewolucja, tym dłużej trwać będzie okres, w którym wiele takich sprzeczności będzie się utrzymywać.
Oto co w ogólnym zarysie charakteryzuje obecnie nasze życie: znieśliśmy przemysł kapitalistyczny, postaraliśmy się doszczętnie zburzyć średniowieczne instytucje, obszarnicze władanie ziemią, i na tym gruncie stworzyliśmy drobne i najdrobniejsze chłopstwo, które kroczy za proletariatem, mając zaufanie do wyników jego rewolucyjnej pracy. Jednakże, opierając się na tym zaufaniu, nie będzie nam łatwo utrzymać się aż do zwycięstwa rewolucji socjalistycznej w bardziej rozwiniętych krajach, gdyż drobne i najdrobniejsze chłopstwo, zwłaszcza w warunkach nepu, z konieczności ekonomicznej pozostaje na niesłychanie niskim poziomie wydajności pracy. Zresztą i sytuacja międzynarodowa spowodowała, że Rosja jest teraz odrzucona wstecz, że wydajność pracy w naszej gospodarce narodowej jest teraz na ogół znacznie niższa niż przed wojną. Zachodnioeuropejskie mocarstwa kapitalistyczne, częściowo świadomie, częściowo żywiołowo, uczyniły wszystko, co mogły, by odrzucić nas wstecz, by wykorzystać elementy wojny domowej w Rosji dla możliwie największego zrujnowania kraju. Takie właśnie wyjście z wojny imperialistycznej wydawało się oczywiście bardzo korzystne: jeśli nie obalimy ustroju rewolucyjnego w Rosji, to w każdym razie utrudnimy jego rozwój ku socjalizmowi — tak mniej więcej rozumowały te mocarstwa, i ze swego punktu widzenia nie mogły rozumować inaczej. W sumie uzyskały połowiczną realizację swych zamierzeń. Nie obaliły nowego ustroju, stworzonego przez rewolucję, ale i nie dały mu możności zrobienia natychmiast takiego kroku naprzód, który by potwierdził przepowiednie socjalistów, który by pozwolił im z ogromną szybkością rozwinąć siły wytwórcze, rozwinąć to wszystko, co składałoby się na socjalizm, udowodnić wszystkim naocznie i namacalnie, że socjalizm kryje w sobie gigantyczne siły i że ludzkość przeszła teraz do nowego stadium rozwoju otwierającego niezwykle wspaniałe możliwości.
Wytworzył się teraz taki układ stosunków międzynarodowych, że w Europie jedno z państw — Niemcy — ujarzmione jest przez państwa zwycięskie. Następnie, kilka państw — i to najstarszych państw Zachodu — znalazło się w wyniku zwycięstwa w takich warunkach, że może skorzystać z tego zwycięstwa dla poczynienia wielu nikłych ustępstw na rzecz swych klas uciskanych, ustępstw, które bądź co bądź hamują w tych krajach ruch rewolucyjny i tworzą coś w rodzaju „pokoju społecznego".
Jednocześnie wiele krajów: Wschód, Indie, Chiny itp., właśnie wskutek ostatniej wojny imperialistycznej, zostało ostatecznie wytrąconych ze zwykłego biegu. Ich rozwój potoczył się ostatecznie według ogólnoeuropejskiego wzorca kapitalistycznego. Zaczęło się w tych krajach wrzenie na podobieństwo ogólnoeuropejskiego. I dla całego świata stało się teraz jasne, że wkroczyły na taką drogę rozwoju, która nie może nie doprowadzić do kryzysu całego kapitalizmu światowego.
Tak więc, w chwili obecnej stoimy wobec zagadnienia: czy mając naszą drobną i najdrobniejszą produkcję chłopską, nasz stan ruiny, zdołamy się utrzymać dopóty, dopóki zachodnioeuropejskie kraje kapitalistyczne zakończą swój rozwój ku socjalizmowi? Kończą go one jednak nie tak, jak tego oczekiwaliśmy dawniej. Kończą go nie przez równomierne „dojrzewanie" w nich socjalizmu, lecz w drodze wyzysku jednych państw przez drugie, w drodze wyzysku pierwszego spośród państw pokonanych w czasie wojny imperialistycznej, wyzysku połączonego z wyzyskiem całego Wschodu. Z drugiej zaś strony, Wschód ostatecznie wstąpił na drogę ruchu rewolucyjnego właśnie w wyniku tej pierwszej wojny imperialistycznej i został ostatecznie wciągnięty w orbitę światowego ruchu rewolucyjnego.
Jaką więc taktykę dyktuje naszemu krajowi taki Stan rzeczy? Oczywiście, następującą: powinniśmy wykazać największą rozwagę, aby utrzymać naszą władzę robotniczą, aby mogła ona nadal cieszyć się autorytetem drobnego i najdrobniejszego chłopstwa i odgrywać wobec niego kierowniczą rolę. Mamy po naszej stronie ten plus, że na całym świecie rozpoczyna się obecnie taki ruch, z którego musi się zrodzić światowa rewolucja socjalistyczna. Ale po naszej stronie mamy też ten minus, że imperialistom udało się rozbić cały świat na dwa obozy, przy czym rozłam ten komplikuje się przez to, że Niemcom — krajowi rzeczywiście przodującemu, jeśli idzie o rozwój kultury kapitalistycznej — podźwignąć się teraz jest niezwykle trudno. Wszystkie mocarstwa kapitalistyczne tak zwanego Zachodu szarpią je i nie pozwalają im się podźwignąć. Z drugiej zaś strony cały Wschód ze swymi setkami milionów wyzyskiwanej ludności pracującej, zepchniętej na samo dno nędzy ludzkiej, znajduje się w takich warunkach, że jego sił fizycznych i materialnych żadną miarą porównać nie sposób z fizycznymi, materialnymi i militarnymi siłami któregokolwiek spośród znacznie mniejszych państw zachodnioeuropejskich .
Czy możemy uniknąć czekającego nas starcia z tymi państwami imperialistycznymi? Czy możemy mieć nadzieję, że wewnętrzne sprzeczności i konflikty między prosperującymi państwami imperialistycznymi Zachodu a prosperującymi państwami imperialistycznymi Wschodu przyniosą nam okres zwłoki po raz wtóry, tak jak przyniosły nam za pierwszym razem, kiedy pochód kontrrewolucji zachodnioeuropejskiej, zmierzający do podtrzymania kontrrewolucji rosyjskiej, załamał się wskutek sprzeczności w obozie kontrrewolucjonistów Zachodu i Wschodu, w obozie wyzyskiwaczy wschodnich i wyzyskiwaczy zachodnich, w obozie Japonii i Ameryki?
Na to pytanie, wydaje mi się, należy odpowiedzieć w Urn sposób, że rozstrzygnięcie zależy tu od zbyt wielu okoliczności, wynik walki, ogólnie rzecz biorąc, można przewidzieć tylko na tej podstawie, że olbrzymia większość ludności kuli ziemskiej jest koniec końców szkolona i wychowywana do walki przez sam kapitalizm.
O rezultacie walki zadecyduje w ostatecznym rozrachunku to, że Rosja, Indie, Chiny itp. stanowią olbrzymią większość ludności świata. A właśnie ta większość ludności z niezwykłą szybkością przystępuje w ostatnich latach do walki o swoje wyzwolenie, toteż pod tym względem nie może być cienia wątpliwości, jakie będzie ostateczne rozstrzygnięcie walki światowej. Pod tym względem ostateczne zwycięstwo socjalizmu jest całkowicie i bezwarunkowo zapewnione.
Ale nas interesuje nie ta nieuchronność ostatecznego zwycięstwa socjalizmu. Interesuje nas taktyka, jaką powinniśmy stosować, my, Rosyjska Komunistyczna Partia, my, rosyjska władza radziecka, aby nie pozwolić kontrrewolucyjnym państwom zachodnioeuropejskim zdławić nas. Abyśmy mogli przetrwać do czasu następnego wojennego starcia między kontrrewolucyjnym imperialistycznym Zachodem a rewolucyjnym, walczącym o wyzwolenie narodowe Wschodem, między najbardziej cywilizowanymi państwami świata a państwami po wschodniemu zacofanymi, jednakże stanowiącymi większość — większość ta musi zdążyć ucywilizować się. My również jesteśmy za mało cywilizowani, by bezpośrednio przejść do socjalizmu, choć mamy po temu przesłanki polityczne. Powinniśmy stosować taką taktykę albo też, aby ocalić siebie, prowadzić następującą politykę.
Musimy postarać się zbudować państwo, w którym robotnicy zachowaliby swoją kierowniczą rolę w stosunku do chłopów, zachowaliby zaufanie chłopów, i kierując się względami jak największej oszczędności wypleniliby ze swoich stosunków społecznych wszelkie ślady jakichkolwiek przerostów i rozrzutności.
Musimy doprowadzić do jak największej oszczędności w naszym aparacie państwowym. Musimy wyplenić zeń resztki wszelakich przerostów i rozrzutności, których tak wiele w nim pozostało po Rosji carskiej, po jej biurokratyczno-kapitalistycznym aparacie.
Czy nie będzie to królestwo ograniczoności chłopskiej? Nie. Jeśli zachowamy kierowniczą rolę klasy robotniczej w stosunku do chłopstwa, to zdołamy — kosztem największych oszczędności w gospodarce naszego państwa — dopiąć tego, aby każdy zaoszczędzony grosz przeznaczać na rozwój naszego wielkiego przemysłu maszynowego, na rozwój elektryfikacji, hydraulicznej metody wydobywania torfu, na dokończenie budowy elektrowni wołchowskiej itp.
W tym i tylko w tym nasza nadzieja. Tylko wówczas będziemy mogli, wyrażając się obrazowo! przesiąść się z jednego konia na drugiego, a mianowicie z konia chłopskiego, wieśniaczego, wynędzniałego, z konia oszczędności obliczonych na zrujnowany kraj chłopski — na konia, którego szuka i nie może nie szukać dla siebie proletariat, na konia wielkiego przemysłu maszynowego, elektryfikacji, budowy elektrowni wołchowskiej itd.
Oto jak wyobrażam sobie powiązanie ogólnego planu naszej pracy, naszej polityki, naszej taktyki, naszej strategii z zadaniami zreorganizowanej Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej. Oto czym uzasadniam tę szczególną troskę, szczególną uwagę, którą powinniśmy poświęcić Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej, stawiając ją niezwykle wysoko, stawiając na jej czele kierownictwo wyposażone w uprawnienia KG itd. itp.
Znajduje to swoje uzasadnienie w tym, że tylko maksymalna czystka w naszym aparacie, tylko maksymalna redukcja tego, co nie jest w nim absolutnie niezbędne, pozwoli nam z całą pewnością się utrzymać. A przy tym zdołamy się utrzymać nie na poziomie kraju drobnochłopskiego, nie na poziomie owej powszechnej ograniczoności, ale na poziomie kraju nieustannie posuwającego się naprzód, ciągle naprzód, ku wielkiemu przemysłowi maszynowemu.
Oto o jak szczytnych zadaniach marzę dla naszej Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej. Oto dlaczego planuję dla niej zespolenie najbardziej autorytatywnych najwyższych instytucji partyjnych ze „zwykłym" ludowym komisariatem.
2 marca 1923 roku
... [ Pobierz całość w formacie PDF ]