Lech Kaczynski - Warto być Polakiem, ► 10.04.2010 (Smolensk)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tekst ostateczny.indd 93
17.06.2010 10:35:34
tekst ostateczny.indd 94
17.06.2010 10:35:35
Idea I Myśl
lecha KaczyńsKIego
S
10 kwietnia 2010 roku, w dniu tragicznej katastrofy pod Smoleńskiem, prezydentura Lecha
Kaczyńskiego została nagle przerwana. Lech Kaczyński to pierwszy prezydent niepodległej III Rze-
czypospolitej, o którym okrutny los każe nam mówić już tylko w czasie przeszłym. W tych okolicz-
nościach naturalnemu w warunkach dojrzałej demokracji szacunkowi, jaki winni jesteśmy głowie
państwa, towarzyszy także wola podjęcia releksji nad spuścizną prezydentury Lecha Kaczyńskiego.
My wszyscy – i ci, którzy prezydenta aktywnie popierali, współpracowali z nim, podzielali jego wi-
zję państwa, i ci, którzy zachowywali krytyczny dystans i wchodzili z prezydentem w spór– mamy
dziś szansę odkryć tę prezydenturę. Mamy szansę oddać jej sprawiedliwość i, niezależnie od dzielą-
cych nas naturalnych różnic, uznać ją za wspólne dobro naszego odrodzonego państwa.
Podjęcie wysiłku podsumowania i interpretacji nie oznacza próby apoteozy. Lech
Kaczyński był człowiekiem z krwi i kości, nie pomnikiem z brązu. Jak każdy z działających, miał
prawo do błędów. Jak każdy z nas, czujących się dziećmi Rzeczypospolitej, próbował zaledwie,
najlepiej jak potraił, odgadnąć, które ścieżki prowadzą ojczyznę we właściwym kierunku. Jego
osąd spraw, tak jak sąd każdego z nas, podlegał nieuchronnym ograniczeniom – czasu i histo-
rycznego kontekstu. A jednak uważna lektura wystąpień, listów i wywiadów prezydenta Kaczyń-
skiego przekonuje, że za tą prezydenturą stała spójna wizja państwa i społeczeństwa. Poniższe
słowa są tylko próbą jej rekonstrukcji i interpretacji, która nie rości sobie prawa ani do zupełności,
ani do nieomylności. To raczej zaproszenie do wspólnego namysłu nad polityczną wizją Lecha
Kaczyńskiego. Dla części z nas ta wizja była i pozostanie inspiracją i źródłem nadziei, dla części
stanie się ona raczej punktem odniesienia dla polemiki i krytyki. Okażemy jednak szacunek nie
tylko zmarłemu prezydentowi, ale także Polsce i sobie nawzajem, jeśli postaramy się zobaczyć
tę tragicznie przerwaną prezydenturę jako propozycję dla Rzeczypospolitej. Propozycję, która
płynęła z poważnego namysłu i uczciwych intencji.
Państwo jako wehikuł modernizacji Polski
Ostatecznym punktem odniesienia politycznych projektów Lecha Kaczyńskiego pozosta-
wało państwo, którego podmiotem jest naród. Jak najdalszy od nacjonalizmu, prezydent Ka-
czyński uważał, że Polska wcale nie potrzebuje bezreleksyjnie importować ciasnego pojęcia
narodowości ze składnicy XIX-wiecznych idei, skoro sama na podstawie własnych wysiłków
tekst ostateczny.indd 3
17.06.2010 10:33:22
Myśl polityczna Lecha Kaczyńskiego
i projektów, na czele z unią lubelską, wypracowała model narodowości otwartej, tolerancyjnej
i inkluzywnej. Wypracowała własne pojęcie narodu oparte na poczuciu troski o dobro wspól-
ne – o ową „pospolitą rzecz , która przez osiem wieków trwania naszego pierwszego państwa
spajała ludzi mówiących po polsku, rusku, ukraińsku, litewsku, niemiecku czy w jidysz. Nie
przez negację i odrzucenie tego, co obce, a przez airmację pozytywnych wartości kształto-
wała się koncepcja polskiej narodowości, do której odwoływał się Lech Kaczyński. Poczucie
takiej właśnie, skupionej na wartościach i zasadach dumy z przynależności do własnego na-
rodu pozwalało prezydentowi prowadzić mądry, autentyczny i konsekwentny dialog z inny-
mi narodami. Dawało mu siłę do podjęcia przynoszącej dobre owoce polityki pojednania –
w relacjach między Polakami a Żydami czy między Polakami a Ukraińcami.
W swoim postrzeganiu narodu jako otwartej wspólnoty obywateli prezydent Ka-
czyński wpisywał się w nurt patriotyzmu, zwanego w niektórych współczesnych teoriach po-
lityki – choćby u Jürgena Habermasa – „konstytucyjnym”: patriotyzmu nowoczesnego, relek-
syjnego i otwartego. Sam Kaczyński wielokrotnie i bardzo precyzyjnie odróżniał swoje pojęcie
patriotyzmu od ciasnego, wojującego szowinizmu. Ta druga postawa oparta jest na negacji
i prowadzi do destrukcji, podczas gdy pierwsza buduje i wzbogaca. I choć prezydent tak wiele
miejsca i wysiłku poświęcił docenianiu tych form patriotyzmu, które przejawiały się w hero-
icznych postawach podczas wojny, okupacji, powstania warszawskiego i innych militarnych
zmagań, to przecież pod pojęciem patriotyzmu rozumiał także, a może przede wszystkim, pa-
triotyzm dnia codziennego. Ten właśnie, który stopniowo i systematycznie wznosi najważniej-
szą narodową budowlę: państwo.
Lech Kaczyński nie był etatystą. Nie był bezreleksyjnym wyznawcą państwa, widzą-
cym w nim klucz do rozwiązania wszelkich problemów. Długie lata spędzone w centralistycz-
nym i autorytarnym kraju, jakim była PRL, nauczyły go dystansu do państwowej machiny i wszel-
kich prób „społecznej inżynierii . Prezydent doskonale rozumiał i doceniał wartość świadomości
obywatelskiej, indywidualnej inicjatywy i spontanicznego zaangażowania. Jakże mógłby tego nie
cenić, on, człowiek wielkiego ruchu „Solidarności” – jeden z owych niepokornych, którzy upo-
minając się o prawa robotników i obywateli, przynieśli nam wolność i demokrację! Ale Lech Ka-
czyński zdawał sobie zarazem sprawę, że najbardziej namacalnym dziełem narodu jako wspólno-
ty obywateli jest państwo. Nowoczesne narody wyrażają się poprzez swoje państwa. Prezydent
wielokrotnie powtarzał, że naród bez państwa nie może się prawidłowo rozwijać. Któż może
wiedzieć to lepiej niż Polacy?
Tak jak pojęcie narodu i patriotyzmu, tak i swój model państwa czerpał Lech Kaczyński nie
z archaicznych i przebrzmiałych koncepcji, lecz z samego centrum nowoczesnej myśli politycz-
nej. Nic nie świadczy o tym dobitniej niż skupienie się Prezydenta na kwestii suwerenności pań-
stwa. Zawężamy często pojęcie suwerenności, utożsamiając je ze stosunkiem państwa do innych
krajów, z jego niepodległością. Ale oprócz tej suwerenności na zewnątrz jest także umożliwiająca
ją i warunkująca „suwerenność do wewnątrz . Hobbes, Rousseau, Hegel czy Weber – wszyscy
tekst ostateczny.indd 4
17.06.2010 10:33:23
Myśl polityczna Lecha Kaczyńskiego
ci klasycy nowożytnej myśli politycznej uznawali suwerenność państwa za prawdziwą cezurę
oddzielającą państwo nowoczesne od feudalnego państwa średniowiecznego, za konieczny wa-
runek stabilności i rozwoju. Zabiegając o suwerenność państwa, o niezależność jego instytucji
i prawa od wpływu partykularnych interesów, ciążenia gospodarczych lobby czy nacisku korpo-
racji, bronił Kaczyński samej istoty politycznej nowoczesności.
Państwo w ujęciu prezydenta Kaczyńskiego, nie zastępując aktywności obywatela, nie
powinno go też pozostawiać bez pomocy. Państwo nie może uciekać od odpowiedzialności.
Ale by móc być sprawnym i skutecznym podmiotem polityki, państwo nie powinno należeć
do niektórych ani do wielu, lecz do wszystkich obywateli. Prezydent niestrudzenie powtarzał,
że prywatne interesy, najbardziej nawet wpływowe i najbardziej nawet pożyteczne, muszą być
odróżnione i odseparowane od instytucji państwa i procesu stanowienia prawa. Lech Kaczyński
był niezwykle wyczulony na zagrożenia dla demokracji i dla państwa, jakie płyną z nieuzasad-
nionych przywilejów i towarzyszącego im często poczucia bezkarności. Tylko państwo, które
swego najsłabszego obywatela traktuje tak samo, jak najmożniejszego, jest państwem godnym
akceptacji wszystkich i zdolnym zarazem do służenia całemu społeczeństwu.
Państwo aktywne i sprawne wcale nie musi być monstrualne. Lech Kaczyński do-
skonale zdawał sobie sprawę, że w XXI wieku o sile państwa decydują nie tylko i nie tyle ar-
senały i biurokracja, co gospodarczy rozwój, technologie i poziom wykształcenia obywateli.
Troska o stworzenie najlepszych warunków rozwoju gospodarczego, żywe zainteresowanie sy-
tuacją budżetu, metodami wyjścia z globalnego kryzysu ekonomicznego, rozwojem infrastruk-
tury i technologii zajmowały sporo, a nawet – wraz z upływem czasu – coraz więcej miejsca
w myśleniu prezydenta. „Nie będziemy żyć dostatnio i nie przyciągniemy inwestorów zagranicz-
nych bez autostrad, sprawnej kolei i nowoczesnej sieci telekomunikacyjnej oraz energetycznej.
Polska potrzebuje wielkiego skoku inwestycyjnego i modernizacji na miarę swojego potencjału”
– mówił Lech Kaczyński w Sejmie w maju 2009 roku. Nie orędując za państwem przesadnie roz-
budowanym, prezydent Kaczyński był jednak przekonany, że wydatków budżetowych nie wolno
ograniczać w taki sposób, który uniemożliwiłby państwu wypełnianie jego podstawowych funkcji.
Dlatego zabieganie o środki dla policji i wymiaru sprawiedliwości, ale także konsekwentna walka
z korupcją i brak tolerancji dla przestępczości nie były wyrazem jakiejś osobistej pasji Lecha Ka-
czyńskiego, lecz wyrastały z jego głębokiego przeświadczenia, że państwo, które nie zapewnia oby-
watelom poczucia bezpieczeństwa, zaniedbuje swoje najbardziej fundamentalne obowiązki.
Wewnętrzną suwerenność państwa, jego autonomię wobec sieci ekonomicznych po-
wiązań i wpływów postrzegał Lech Kaczyński przede wszystkim jako warunek rozwoju Polski.
Modernizacja była dla prezydenta wielkim, obliczonym na całe lata projektem, który ponieść może
do przodu tylko talent i praca obywateli, ale który nie może się udać, jeśli przestrzeni równych
szans nie zagwarantuje obywatelom państwo. Wierzył, że im mniej patologii, im mniej korupcji,
im mniej szarych stref w państwie, tym większe szanse na wykorzystanie potencjału tkwiącego
w Polakach. Ale nie chodziło tylko o realizację pragmatycznych celów. Prezydent był też głęboko
tekst ostateczny.indd 5
17.06.2010 10:33:25
[ Pobierz całość w formacie PDF ]