Lauren Jillian - Moje życie w haremie, Czytadła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Lauren Jillian
Moje życie w haremie
Adoptowana przez zamożne nowojorskie małżeństwo, ale skonfliktowana z rodzicami Jillian opuszcza dom w wieku szesnastu lat. Wiąże się z alternatywnym teatrem na Broadwayu i zaczyna dorabiać jako striptizerka, a następnie jako ekskluzywna call girl. Marzy o karierze aktorskiej. Z braku perspektyw przyjmuje ofertę zatrudnienia za duże pieniądze w charakterze dziewczyny do towarzystwa w Singapurze - w rzeczywistości ląduje w Brunei i zostaje jedną z kilkudziesięciu kobiet tworzących harem księcia Jefriego, młodszego brata sułtana. Jako faworyzowana, potem trzymana na dystans kochanka spędza (z przerwą na pobyt w Ameryce) osiemnaście miesięcy w złotej brunejskiej klatce, opływając w ekskluzywne ciuchy i kosztowności, uczestnicząc w niekończących się imprezach i przyjęciach. Stąpa po wykończonych złotem dywanach i rywalizuje o względy księcia z grupą gotowych na wszystko ślicznotek. Prowadzi dziennik. Kiedy w końcu wraca do domu, otrzymuje w prezencie tyle cennej biżuterii że, jak sama pisze, "powinna podróżować z obstawą".
Być może przyjdzie ci żyć w biednej izdebce
Być może przyjdzie ci żyć w innej części świata
Być może będziesz siedział za kierownicą limuzyny
Być może będziesz mieszkał z piękną żoną w pięknym domu
I być może zadasz sobie pytanie, hm... jak się tu znalazłem?
Fragment piosenki zespołu Talking Heads
Prolog
Żona sułtana nie dochowała mu wierności, więc ściął jej głowę i napiętnował wszystkie kobiety jako grzeszne i zasługujące na karę. Co noc wielki wezyr przyprowadzał mu nową dziewicę, sułtan ją poślubiał, a rano kazał zabijać. Po wielu takich krwawych wschodach słońca najstarsza i najukochańsza córka wezyra poprosiła go, żeby to ją zaprowadził do sułtana na kolejną noc. Wielki wezyr protestował, lecz ona nalegała, a znana była w całym królestwie ze sztuki perswazji. Pod koniec dnia sułtan brał ślub z córką wezyra, a ten rozpaczał w swojej komnacie niezdolny uczestniczyć w uroczystości.
Początkowo noc poślubna jego córki nie różniła się od nocy poślubnych nieszczęsnych dziewic, które przed nią kładły się z sułtanem do małżeńskiego łoża, ale gdy zbliżał się ranek, najnowsza żona zaczęła snuć ciekawą opowieść. Nic skończyła jej, choć różowy brzask świtu przebijał się już przez zasłony. Sułtan, pragnąc usłyszeć koniec historii, nie
zdecydował się na egzekucję żony i darował jej jeden dzień życia.
Następnego dnia doczekał się zakończenia, ale zanim słońce wzeszło nad kopułą pałacowego meczetu, żona rozpoczęła drugą baśń, a była ona równie frapująca jak ta pierwsza. Podczas żadnej z tysiąca i jednej nocy narratorka nie kończyła rozpoczętego opowiadania, sułtan zaś miał dość czasu, by ją pokochać. Darował jej życie, gdyż serce mu zmiękło i powróciło zaufanie do kobiet.
To jest oczywiście legenda o Szeherezadzie. Historia wielkiej bajarki. My też, drodzy czytelnicy, wciąż kładziemy głowę pod topór z nadzieją, że nas oszczędzicie, że zapragniecie kolejnej opowieści, że nas za nie pokochacie. Szukamy takich, które mogą uratować nam życie.
Tysiąc i jedna noc. Prawie trzy lata. Niemal tyleż czasu ciągnie się akcja tej narracji. Czyjej posłuchacie? Zbliża się ranek.
Rozdział 1
W dzień wylotu do Brunei wsiadłam do metra jadącego do Beth Israel. Taszczyłam swoją walizkę w zielone kwiaty. Poprzednim razem służyła mi, kiedy wyprowadzałam się z pokoju w akademiku Hayden Hall, żegnając się na zawsze z Uniwersytetem Nowojorskim. Wyciągałam ją wtedy z trudem z windy, jakoś dotargałam na ulicę i przewiozłam taksówką do Lower East Side, gdzie koleżanka koleżanki miała pokój do wynajęcia. A jeszcze wcześniej pomagała mi ją rozpakowywać matka. Wydobywałyśmy z niej wówczas moje jesienne studenckie ciuchy, oznakowane inicjałami piżamki i foliowe woreczki z ciasteczkami domowego wypieku. Za każdym razem, gdy rozsuwałam zamek błyskawiczny tej walizki, jej zawartość przypominała o planach, które nie wypaliły. Pakowałam ją, podejmując kolejne wyzwanie.
Dźwignęłam walizkę, pokonałam trzy stopnie w górę, nabrałam oddechu i znowu dźwignęłam, aż wreszcie prostokąt światła u szczytu schodów otworzył się na zgiełk Fourteenth
Street. Pod zimowym płaszczem wyczuwałam mokrą od potu bluzkę. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że zapakowałam tak wiele rzeczy. Kiedy godzinami stałam przed szafą, marzyło mi się, iż za sprawą magii zalśni srebrem i złotem bajkowa suknia, chwycą ją w dzióbki ptaszki i przyfruną z nią do mnie przez drzwi. Szykowałam się przecież na królewski bal, do cholery. Wybierałam się w podróż, żeby spotkać księcia. Czyżby moja dobra wróżka zamierzała pozostawić mnie z tak nędzną kolekcją ubrań, że nie miałam w czym wybierać? Najwyraźniej tak było.
Ostatecznie zdecydowałam się na dwa eleganckie kostiumy, trzy suknie w klimacie lat pięćdziesiątych, które miałam na sobie na balach studenckich, kilka seksownych ciuchów w stylu buduarowym, dwie hipisowskie letnie kiecki, odjazdowe spodnie ze skóry oraz błyszczące legginsy. Wszystko to było niezupełnie stosowne, natomiast sporo ważyło. A może najbardziej ciążyło mi jednak brzemię winy, gdyż za chwilę miałam popełnić akt dezercji, opuszczając chorego ojca, by przeżyć przygodę w obcym kraju. Tak czy owak, wybierania się w podróż z lekkim bagażem musiałam się jeszcze nauczyć. Póki co wmieszałam się w strumień pieszych, dając się nieść zbiorowej determinacji osiągnięcia celu, którym w moim przypadku był szpital.
Tego dnia mój ojciec był operowany z powodu przepukliny rozworu przełykowego, dolegliwości polegającej na tym, że część żołądka wyślizguje się przez otwór w przeponie i dostaje się do przełyku. Niebezpieczeństwo wiąże się z tym, że uciśnięty żołądek może zostać...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]