Latarnia [M], OPOWIADANIA FANÓW

 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

To opowiadanie zostało napisane przez Magdolińską XD mi się baaardzo podobało i mam nadzieję, że Wam się też spodoba J pozdrawiam i życzę miłego czytania J
PS. Przeprowadziłam podwójną korektę, więc nie powinno mieć błędów XD
pozdrawiam,
Karolcia955


Autorka Pisze: „Taka krótka miniaturka, napisana w przerwie między kolejnymi odcinkami "One hundred steps". Trochę melancholijna mi wyszła. Liczę na szczere opinie.
Pisane przy płycie Agi Zaryn "Umiera piękno".”
 ***
Tytuł: Latarnia              [miniaturka]

Beta: Anyanka


***

Samotność dotyka każdego - człowieka, wampira, wilkołaka. Każdy z nas w swoim życiu przynajmniej raz czuł, że nikogo przy nim nie ma. Nikogo, kto w razie potrzeby oddałby wszystko, by mu pomóc. Możemy mieć wokół siebie mnóstwo osób, ale gdy się rozejrzymy, obok nas tak naprawdę nie ma nikogo dla nas. Samotność w tłumie ludzi jest dużo gorsza od samotności w zamkniętym pokoju. Bycie otoczonym przez tłum nierozumiejących cię osób, sprawia niemal fizyczny ból. Łzy bezsilności cisną Ci się do oczu, ale nie chcą spływać po policzkach, nie chcą przynieść ulgi. Bo ulgę mogłaby przynieść tylko osoba, która by zrozumiała...

Okropnie jest tak siedzieć i patrzeć w ścianę ze świadomością, że w sąsiednim pokoju są twoi bliscy, nieświadomi tego, jak bardzo źle się czujesz. Samotnego zrozumie tylko samotny. I nie zawsze chodzi tu o kogoś, kto też jest sam. Bo bycie samemu nie zawsze oznacza samotność. Świadomość, że gdzieś tam, na świecie, jest ktoś, kto się o nas martwi sprawia, że nie jesteśmy samotni, ale sami. Bycie samemu też potrafi rozerwać duszę, na miliardy kawałeczków, ale będą to kawałeczki, które złoży ukochana osoba. Duszy osoby samotnej nie ma kto poskładać.

Edward Cullen zawsze był samotny, chociaż nigdy nie był sam. Wokół niego była rodzina, ale nie było nikogo, kto by go rozumiał. Jasper miał Alice, Emmett miał Rosalie, a Carlisle - Esme. Edward zaś miał swoją samotność. Swoje ciemne niebo bez gwiazd. Żył pod chmurami, które nie chciały zniknąć, bez słońca, które przyniosłoby ukojenie jego bólu. Chciał kochać. Och, jak bardzo tego pragnął. Ale nie spotkał żadnej kobiety, która odpędziłaby wiszące nad nim chmury. Nie żeby żadna nie próbowała. Jednak trudno jest walczyć z wszechobecną ciemnością przy pomocy zapałek, a miłość nieodwzajemniona jest właśnie taką szybko gasnącą zapałką. Wokół Edwarda często pojawiały się zapałki, patyczki o wątłych płomyczkach, ale żadnej nie pozwolił rozświetlić mroku swego istnienia.

I nagle w jego życiu pojawiła się prawdziwa latarnia, z dużą żarówką. Latarnia ta rozświetliła ciemność, która go otaczała, odpędziła chmury, pozwoliła słońcu ogrzać jego zlodowaciałe serce. Już nie był ani samotny, ani sam. Znalazł gwiazdę na tyle silną, że potrafiła przebić się przez obłoki. Kochał i był kochanym, a miłość odwzajemniona jest jak mocno świecąca latarnia. Jeżeli nie pozbawi się jej dopływu prądu, będzie świecić przez lata. O latarnię trzeba jednak dbać, wymieniać żarówki, pilnować, żeby stała bezpiecznie na swoim miejscu. Edward potrafi dbać o swoją latarnię. Na jej pojawienie się czekał całymi latami. Już nie pozwoli na to, by jego życie znów wypełniła ciemność. Do życia w jasności łatwo jest się przyzwyczaić...

... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leborskikf.pev.pl
  •