Lakeer (2004), JOHN
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
00:00:21:00:01:34:To historia o zwi�zkach |uczuciach mi�o�ci i emocjach00:01:40:To historia Arjuna.00:01:44:Arjun by� sierot� | zupe�nie bezradnym dzieckiem.00:01:47:kt�re nie mia�o na tym �wiecie nikogo.00:01:49:Jednak kiedy m�czyzna znany jako00:01:50:Suraj Rana wzia� go pod swe skrzyd�a00:01:52: da� mu nazwisko00:01:54:i poczucie racji bytu00:01:56:w�wczas Arjun sta� sie Arjunem Rana.00:02:00:Suraj Rana.00:02:01:Mia� on powi�zanie |z ka�dym nielegalnym interesem00:02:04:ale w g�ebi serca| by� naprawde dobrym cz�owiekiem.00:02:07:Dlatego wszyscy tak�e Arjun00:02:09:traktowali go z mi�o�ci�.00:02:12:Arjun nauczy� sie wszelkich zawi�o�ci |�wiata biznesu od swego wujka.00:02:16:Nauczy� si� wszystkich regu�00:02:18:jakie Suraj Rana przestrzega�.00:02:20:Pozna� wszelkie granice.00:02:22:Arjun nigdy ich nie przekroczy�00:02:24:i nie pozwoli� na to nikomu innemu.00:02:29:Ale szcz�cie nie pozostaje z cz�owiekiem |przez ca�e jego �ycie.00:02:32:I to r�wnie� przydarzy�o sie Arjunowi.00:02:34:Jego wuj nie pozosta� z nim d�ugo.00:02:36:Zmar�.00:02:38:Jednak nim zmar� |pozostawi�00:02:40:wszystkie swoje obowi�zki |w r�kach Arjuna.00:02:44: Pozostawi� te� ukochana osob�.00:02:47:Swego syna Karana.00:02:51:Arjun kocha� Karana| bardziej ni� w�asne �ycie.00:03:40:Dzisiaj w wielu miejscach w Mumbaju |zobaczy� mo�na takie t�umy.00:03:43:Arjun Rana zosta� donem p�wiatka.00:03:45:Jednak ludzie go kochaja00:03:47:I nic w tym dziwnego.00:03:48:Wiele dla nich zrobi�.00:03:50:Wybudowa� fabryki i m�yny |dla bezrobotnej m�odzie�y.00:03:53:Otwiera� sierocince dla sierot |wdowom dawa� miejsca do spotka�.00:03:57:Aran�owa� nawet ma��e�stwa| biednym dziewcz�tom.00:04:05:Jestem Aditya z Juhu Chowpatty.00:04:09:Materia� na �ywo ktory panstwo ogladaja | zostal nakrecony wlasnie tam.00:04:12:Jak panstwo widza, |przygotowania tocza sie pelna para.00:04:15:Nigdy wczesniej| nieprzygotowywano sie az tak00:04:17:...nawet na przyjecie zadnego ministra.00:04:19:Tu Suraj Nagar.00:04:21:To jest osiedle, ktore zalozyl wuj Arjuna.00:04:24:Arjun spedzil swe dziecinstwo |z tymi ludzmi, w tym miejscu.00:04:31:Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin, Arjun.00:04:35:Byloby wspaniale,|gdybys byl tu dzisiaj z nami.00:04:39:Ale gdziekolwiek jestes - badz szczesliwy.00:04:42:Oby wszyscy cie kochali!00:06:16:Wszystkiego najlepszego, bracie!|Wszystkiego najlepszego, bracie!00:06:19:Twoje urodziny obchodzono przez cala noc,00:06:22:w calym miescie.00:06:24:Tyle swiatel, tylu fajerwerkow00:06:26:nie widzialem nawet | podczas Diwali czy Id.00:06:30:Mam lzy w oczach widzac to wszystko.00:06:33:Mam ci powiedziec prawde?00:06:35:Milosc tych ludzi jest twoim schronieniem.00:06:39:Nawet ja w to wierze. |00:06:42:Ale dzis brak mi tego,00:06:45:ktorego nieobecnosc sprawia,00:06:50:ze czuje sie taki samotny.00:06:56:Wiem, ze mojego wuja juz ze mna nie ma.00:07:00:Ale w kazdej chwili czuje jego obecnosc.00:07:05:Byl mi podpora przy kazdym kroku|i przy kazdej decyzji mojego zycia.00:07:12:Nigdy nie dal mi okazji, bym byl zly.00:07:15:Szczegolnie w moje urodziny.00:07:17:Tak wiele z moich zyczen| mogloby sie spelnic.00:07:20:I oddajesz wszystko, co masz00:07:22:w tym dniu Karanowi i Bindiyi?00:07:24:Wuj nie wyrazil takiego zyczenia.00:07:26:I nie zostawiles nic sobie?00:07:29:Owszem. Nazwisko wuja. |Czegoz wiecej moze chciec sierota?00:07:35:Karan jest prawdziwym synem wuja.00:07:36:To wszystko nalezy do niego, prawda?00:07:38:A co do Bindiyi...00:07:40:Przeciez wiesz, Anees.00:07:44:Jej ojciec zrobil tak wiele dla tego domu.00:07:48:Nawet poswiecil swe zycie.00:07:50:Oddal zycie dla wuja.00:07:52:Powiedz mi, czy to wszystko |jest warte tego poswiecenia?00:07:57: Nie.00:07:59:Nie wiem, czy kiedykolwiek|bede w stanie splacic ten dlug.00:08:08:Bindiya miala trzy lata,|kiedy jej ojciec zmarl.00:08:15:Wujek sprowadzil ja do domu.00:08:18:I mnie powierzyl odpowiedzialnosc za nia.00:08:25:Opiekujac sie Karanem i Bindiya |odwdzieczylem sie wujkowi.00:08:29:Ale jest cos czego sie boje.00:08:32: Boisz sie? Czego, bracie?00:08:35:ze nie mam juz ich czego nauczyc.00:08:39:Nie martwie sie o Bindiye.00:08:41:Jesli juz cos mnie martwi,|to wlasnie Karan.00:08:43:Coz takiego cie martwi u Karana?00:08:45:Na chwale Allacha, juz dorosl.00:08:47:I wlasnie tym sie martwie.00:08:49:Karan zawsze trzymal sie mej dloni.|A teraz dorosl.00:08:53:Nie powinien kroczyc swa sciezka|tylko i wylacznie za mna.00:08:56:Nie chcial tego ani wuj,|ani nie chce tego ja.00:09:23:-Sir, sok. |- Przynies to.00:09:39:To dla brata.00:09:49:Wszystkiego najlepszego, bracie.00:09:52:Nie nazwiesz mnie najdrozszym bratem?00:09:54:Jestes najlepszy.00:09:58:Dla mnie.00:10:00:Rany, ales ty sie rozgadal.00:10:03:Gdzie jest moj prezent?00:10:27:Wow, swietnie wyglada w twoich rekach.00:10:32:Bracie,00:10:34: nawet ja lubie sluchac pochwal.00:10:37:- Dobrze jest. |- Jedna chwilka, bracie!00:11:13:No, powiedz!00:11:14: Powiedziec?00:11:16:Wygraly moje kwiaty00:11:17: czy on?00:11:32:Powiedz mi, bracie.00:11:36:Panie Rana, tym razem wygrala Bindiya.00:11:43:Bracie, ten prezent kupilem |z mysla o tobie.00:11:46:A ten... to uniwersalny prezent,00:11:48:kazdy moze go kupic dla kazdego.00:11:51:W porzadku, po prostu powiedz,00:11:53:ze nie podoba ci sie moj prezent.00:11:54:Nie. Bardzo mi sie podoba. |Chroni czlowieka.00:11:58:Ale Karan, chroniac zycie jednego,00:12:00:odbiera zycie komus innemu.00:12:03:A kwiaty, napelniaja zycie zapachami i kolorami.00:12:08:Wlasciwie, miedzy tymi prezentami |jest zasadnicza roznica.00:12:13:-Zupelnie tak, jak pomiedzy wami. |- Co powiedziales?00:12:15:-Nie, nic. |-Widzisz, bracie, przegral!00:12:20:Przybij piatke, no chodz tu!00:12:23:Dzisiaj uratowala cie tylko | madrosc naszego brata.00:12:25:Madrosc, o to oznacza wyklad!00:12:28:Czy ja daje jakis wyklad? |-Nie, bracie. Nie.00:12:31:No, wiec co?00:12:32:Wlasciwie roznica wieku pomiedzy nami...00:12:35:Och! Staruszek! Bracie, starzec z ciebie!00:12:38:Nazwales mnie starcem?00:12:40:To ona. Ja nic nie mowilem!00:12:42:Jaka jest miedzy nami roznica wieku?00:12:44:-Nie az tak wielka, braciszku. |- Wiec?00:12:46:Ale wlasciwie, czasami | nie mozesz robic wszystkiego, co ja robie.00:12:52:Chwila! Chwila!00:12:53:Niby co takiego ty mozesz robic, | czego ja nie moge?00:12:56:Bracie, nic takiego.00:12:57:Nie, no powiedz mi co to jest.|To, co ty mozesz robic, a ja nie.00:13:02:Och! O matko! Sorry, bracie. |Lece do szkoly.00:13:04:Chwilke.00:13:05:Bracie, idziesz do biura. |A ty do szkoly.00:13:09:Kazdy samochodem.00:13:47:*Ksiazeta przybyli *|*w swych krolewskich pojazdach.00:13:53:*Och! Wyslij wiadomosc swiatu!00:13:59:*Tysiace jest gwiazd, |*lecz chowaja sie w swietle dnia.00:14:05:*My jestesmy tymi, |*ktorzy lsnia kazdego dnia!00:14:54:* Od tanczacych fal |* wez ta wiadomosc.00:15:00:*Plyniemy szybciej niz ty.00:15:04:*Tworzymy sztormy.00:15:10:*Stoimy na tej ziemi.00:15:12:*Ale patrzymy w niebo.00:15:16:* Widoki klaniaja nam sie,00:15:19: *wystarczy, |*ze raz na nie spojrzymy.00:15:22:*Tak dlugo, jak dlugo zyja kwiaty,00:15:25:*czujemy ich aromat.00:16:19:*Kolorowe sa ich wiazanki.00:16:25:*Pachna nimi wlosy.00:16:30:*W nich jest kolor, |*w nich jest prostota.00:16:36:* Ale tutaj szukamy zycia...00:17:12:Hej, odsun sie, kujonie!00:17:20:Wielkoludzie!| Zakopie cie trzy metry pod ziemia.00:17:22:Bracie, on zaczepial Marie.00:17:24:Hej, czepiasz sie Marii! Spadaj!00:17:25: Zaraz ci przywale!00:17:28:Co sie dzieje, przesta�cie.00:17:30: Kim jestes?00:17:31:Jestem, kim jestem. | Spadaj stad, no idz.00:17:35: Spadaj!00:17:37:Hej! Draniu! Cisza!00:17:42:Sanju zostaw go. Pozwol mu odejsc. | Idz, synu, no idz...00:17:46:Hej. Ty, brodacz,| co mowiles?00:17:48:Hej, kurduplu, przesadzasz!00:17:50:Czy ty wiesz, kim ja jestem?| Jestem czlowiekiem Usmaana.00:18:00:A kim jest Usmaan?00:18:01:Powiedz, ze to ja |rozpoczalem klotnie z Sanju.00:18:03:Idz, no idz i powiedz mu.00:18:06:Sanju, Usmaan tyle o tobie mowi.00:18:09:Tak, Sanju.| Caly czas sie o ciebie pyta!00:18:12:-Hej, nie dotykaj. Odejdz stad.| -Tak, bracie.00:18:14:Idz, niepotrzebne to bylo.00:18:15:-Sanju, ide.| - Idz stamtad.00:18:16:Sanju, dziekuje..00:18:17:-Dzieki, bracie.| - Prosze, idzcie, nie robcie tloku.00:18:18:- Jak sie czujesz?| - Dobrze, dziekuje, Sanju.00:18:22:-Idz i skup sie na studiach.| - Dobrze.00:18:26:Wow, Sanju!| Teraz zes zalapal troche punktow.00:18:30:-Prawda?| - Tak.00:18:32:Zobaczysz, pewnego dnia | bede nawet wiekszy niz Arjun Rana.00:18:35:Wiekszy niz Arjun Rana?!00:18:37:Czemu?00:18:39:Dlaczego by nie?00:18:40:- Hej, zawolaj po herbate.| - Dobrze, bracie.00:18:43:Sanju, chce ci cos powiedziec.00:18:45:Jestes inteligentnym czlowiekiem,| masz pozycje i kontakty.00:18:49:Nie, jeszcze nie.| Dopiero zaczynam.00:18:54:"Zaczynam"... Przechwalasz sie, prawda?00:18:58:Co? Co?!00:18:59:Chwila, Sanju, posluchaj siebie.00:19:02:Niby mowisz, |ze bedziesz wiekszy niz Arjun Rana,00:19:06:ale boisz sie tknac |auto Arjuna Rany,00:19:10:Nam tez tego nie pozwoliles.00:19:13:Mam wam pozwolic go dotknac?| Tak?00:19:18:-Hej, przesun sie!| -Co ty robisz?00:19:20:Pozwol mi ucalowac ten woz. | Chce go ucalowac...00:19:22:-Co z ciebie za czlowiek?| - Spadaj.00:19:24:Co ty wyprawiasz?| Zachowujesz sie, jakby to byl twoj brat, Sahil.00:19:30:Powiedz mi jedno, | jesli mialbys miedzy nimi wybierac00:19:33:to, co bys wybral?00:19:34:Mow. Nie mysl. Mow.00:19:36: Widzisz lbrahim. | Nie mysle, twoje pytanie jest glupie.00:19:39: Czemu bracie?00:19:40:Ten woz, to nasze marzenie.00:19:43:Sahil jest moim zyciem, moim zyciem.00:19:45:Moim tez. |Jest zyciem wszystkich...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]