La Belle Otero – kochanka książąt i carów, E-booki

 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
La Belle Otero – kochanka książąt i carów

Carolina Otero przez trzydzieści lat była kochanką wielu koronowanych głów Europy, Bliskiego Wschodu i Rosji. Miała w sobie coś, co przez lata wabiło w niej wielu mężczyzn. Przez całe życie była wierna słowom: „Fortunę zdobywa się śpiąc, ale nie wtedy, gdy się sypia samemu”.

Była pełna sprzeczności. Potrafiła być skąpa, ale i hojna, wulgarna i wyrafinowana, łagodna i porywcza. „The Times” w jej nekrologu pisał: „W epoce sławnych kurtyzan była wśród tych nielicznych, które ubarwiały annały historii(…) oklaskiwano ją, gdziekolwiek się zjawiła - to prawdziwe bożyszcze lat dziewięćdziesiątych”.

Zadziorny temperament i pierwsze sukcesy

Chociaż przez całe życie nazywano ją La Belle Otero lub Caroliną Otero, urodziła się jako Augustina Otero Iglesias w 1868 roku w Hiszpanii. Jej matka, Carmen, była cyganką, która zarabiała na życie przepowiadając przyszłość, tańcząc i śpiewając na ulicach. Ojcem był grecki oficer. Dar uwodzenia Carolina odziedziczyła po swojej matce, która z nudów (nawet wówczas gdy miała kochającego męża i sześcioro dzieci) przyjmowała kochanków. Po tragicznej śmierci ojca, zastrzelonego w trakcie pojedynku przez kochanka matki, Carolina zamieszkała z ojczymem i Carmen. Dziewczyna nienawidziła matki za jej dwulicowość i demonstrowanie fałszywego żalu po śmierci męża. W rewanżu matka biła Carolinę często i bez powodu. Ostatecznie wrogość między kobietami rozwiązało odesłanie jedenastoletniej Caroliny do szkoły z internatem.

Dziewczyna nie przypuszczała, że na czesne będzie musiała zarobić samodzielnie. Przydzielono ją do pracy w kuchni, gdzie gotowała dla całego personelu i uczniów. Często była karana. Przełożone odmawiały jej jedzenia i przebywania na świeżym powietrzu. W wieku 12 lat miała za sobą pierwszy prawdziwy pocałunek z siedemnastoletnim młodzieńcem Paco Colli - uwodzicielem i hazardzistą. Pewnego dnia Paco zaprowadził ją do miejscowego cafe-chantant, tancbudy, gdzie dziewczyny dawały solowe popisy śpiewu i tańca. Carolina wykonała flamenco tak rewelacyjne, że właściciele przybytku zaproponowali jej stałe występy i dwie pesety za noc. Zarobione pieniądze wędrowały jednak nie do Karoliny, lecz do kieszeni chciwego Paco. Po kilku występach chłopak namówił ją na wyjazd do Lizbony. Uciekinierów znaleziono po kilku tygodniach. Carolinę odstawiono do matki, która oburzona i wściekła na niemoralne zachowanie córki, wyrzuciła ją z domu, grożąc śmiercią jeśli ponownie się pokaże.

Samotna i bez grosza w kieszeni czternastolatka była dziwnie spokojna o swoją przyszłość. Dzięki wymyślonej historyjce wyłudziła od konduktora pieniądze na bilet i wróciła do Lizbony. Wynajęła skromny pokój w hotelu. Samotność osładzała śpiewaniem do własnego akompaniamentu na pianinie. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności głos dziewczyny oczarował mieszkającego w pokoju obok dyrektora pobliskiego teatru Avedina. Mężczyzna zaproponował jej kontrakt i 100 tysięcy peset tygodniowo! Przeszczęśliwa Carolina na profesjonalnej scenie tańczyła tango i flamenco z pasją, temperamentem i bezbłędnym wyczuciem rytmu. Kobiety siedzące na widowni zazdrościły piętnastolatce zniewalającej, cygańskiej urody, mężczyźni nie próbowali ukryć podniecenia. W krótkim czasie zaczęto nazywać ją La Belle Otero.

Kilka dni po scenicznym debiucie, stojącą przed wystawą sklepu jubilerskiego Carolinę zaczepił pewien nieznajomy mężczyzna. Zamożny bankier w średnim wieku zaproponował, że kupi jej co tylko zechce. Chwilę później Carolina była już właścicielką drogocennego kompletu biżuterii: diademu, naszyjnika, bransoletki i kolczyków. Tego dnia (jak napisała po latach w swojej autobiografii): „szybko się nauczyłam, jaką praktyczną wartość ma ładna buzia”. Nie wiadomo, czy z wdzięczności, czy może raczej z chciwości, Carolina stała się kochanką owego mężczyzny. Zamieszkała w jego pięknym domu i korzystała z kilku otworzonych specjalnie dla niej bankowych rachunków. Po kilku miesiącach, opuszczając swego sponsora, dziewczyna była właścicielką niemałej fortunki.

W tym też czasie Carolina zrezygnowała z teatru Avenida i przeniosła się do Palais de Crystal w Barcelonie, popularnego salonu rozrywki. Tutaj zarabiała trzy razy więcej niż poprzednio. Niestety pieniądze szły na pokrycie olbrzymich karcianych długów kochanka Paco, z którym ponownie się zeszła. Wyniszczający związek rozpadł się dopiero w momencie, gdy nakryła ukochanego, wręczającego jej ciężko zarobione pieniądze zwykłej prostytutce.

Bolesny zawód osłodziła jej główna rola w prestiżowej operetce „La Voyage En Suisse”. Tutaj triumfowała; uwielbiały ją kobiety i mężczyźni. Jeden z nich, młody, bardzo przystojny i bogaty Manuel Domingo, wprost dla niej oszalał. Zdeterminowany by ją poznać zaaranżował porwanie. Carolina, jak nikt inny potrafiąca docenić bogactwo i urodę, została jego kochanką, miała wtedy zaledwie szesnaście lat. Znajomość z Manuelem wzbogaciła ją o 340 tysięcy peset, pokaźną kolekcję klejnotów i drogich ubrań.

Zaniepokojony rozrzutnością ojciec Manuela zapłacił jej sporą sumę by zostawiła jego syna w spokoju. Uwodzicielka wyjechała z miasta, ale niedługo pozostała samotną. Na przedstawieniu „Rigoletta” zachwyciła się atrakcyjnym i utalentowanym artystą Guglielmo. Po kilku dniach oświadczyła mu się, a po kolejnych kilku go poślubiła. Niestety mąż okazał się samolubnym, bez grosza przy duszy hazardzistą, dodatkowo mającym pociąg do innych kobiet. Carolina pokornie spłacała jego długi do momentu, gdy przypadkiem przyłapała męża in flagrante z młodą pokojówką.

W jakimkolwiek teatrze występowała, natychmiast odnosiła sukces, przy okazji oczarowując wielu mężczyzn. Jednym z nich był menedżer słynnego Cirque d’Ete, który zaproponował jej trzymiesięczny kontrakt za 3000 franków za miesiąc (przykładowo wynajęcie apartamentu kosztowało 150 franków miesięcznie). Występy w nowym miejscu rozpoczęła wiosną 1890 roku. Tak jak poprzednio, recenzje były entuzjastyczne; „Figaro” pisał: "(…) oczy które płoną… usta apetyczne jak owoc granatu… ciało gibkie jak u pantery”.

Kilka miesięcy później 22-letnia Otero przybyła do Ameryki. Powitało ją czterdziestu mężczyzn, z których każdy niósł żółtą różę i czerwony goździk: kwiaty w barwach Hiszpanii. Na ziemi Washingtona również błyszczała, prasowe nagłówki podawały: „Otero przybyła i zwyciężyła” (New York Sun), „Otero rzuca Nowy Jork na kolana” (New York Mail). Zachwyceni mężczyźni gotowi byli dla niej rzucać żony, narzeczone i kochanki. W Stanach Zjednoczonych tancerka podpisała jedenastomiesięczny kontrakt na występy w Eden Theatre, w czasie którego przeżyła kilka płomiennych romansów… Z krótkiego związku z Williamem Vanderbiltem wyszła bogatsza o 300 tysięcy dolarów, wliczając w to klejnoty należące uprzednio do cesarzowej Francji, Eugenii de Montijo. Poza tym stała się właścicielką wielkiego i luksusowego jachtu. Miłostki opisywane w prasie brukowej podtrzymywały jej popularność:

„Śniada, szczupła w talii, tak dumna i wyniosła, nie skąpi pocałunków swojemu torrero./ Oczy jak noc czarne, niebezpiecznie zazdrosne, krótko mówiąc, cała Carolina Otero”.

Pieniędzmi, które sprytnie wyciągała od zakochanych mężczyzn dzieliła się z matką. Zapomniała i wybaczyła jej dawne urazy i regularnie posyłała czeki.

W tym też czasie Carolina zrezygnowała z teatru Avenida i przeniosła się do Palais de Crystal w Barcelonie, popularnego salonu rozrywki. Tutaj zarabiała trzy razy więcej niż poprzednio. Niestety pieniądze szły na pokrycie olbrzymich karcianych długów kochanka Paco, z którym ponownie się zeszła. Wyniszczający związek rozpadł się dopiero w momencie, gdy nakryła ukochanego, wręczającego jej ciężko zarobione pieniądze zwykłej prostytutce.

Bolesny zawód osłodziła jej główna rola w prestiżowej operetce „La Voyage En Suisse”. Tutaj triumfowała; uwielbiały ją kobiety i mężczyźni. Jeden z nich, młody, bardzo przystojny i bogaty Manuel Domingo, wprost dla niej oszalał. Zdeterminowany by ją poznać zaaranżował porwanie. Carolina, jak nikt inny potrafiąca docenić bogactwo i urodę, została jego kochanką, miała wtedy zaledwie szesnaście lat. Znajomość z Manuelem wzbogaciła ją o 340 tysięcy peset, pokaźną kolekcję klejnotów i drogich ubrań.

Zaniepokojony rozrzutnością ojciec Manuela zapłacił jej sporą sumę by zostawiła jego syna w spokoju. Uwodzicielka wyjechała z miasta, ale niedługo pozostała samotną. Na przedstawieniu „Rigoletta” zachwyciła się atrakcyjnym i utalentowanym artystą Guglielmo. Po kilku dniach oświadczyła mu się, a po kolejnych kilku go poślubiła. Niestety mąż okazał się samolubnym, bez grosza przy duszy hazardzistą, dodatkowo mającym pociąg do innych kobiet. Carolina pokornie spłacała jego długi do momentu, gdy przypadkiem przyłapała męża in flagrante z młodą pokojówką.

W jakimkolwiek teatrze występowała, natychmiast odnosiła sukces, przy okazji oczarowując wielu mężczyzn. Jednym z nich był menedżer słynnego Cirque d’Ete, który zaproponował jej trzymiesięczny kontrakt za 3000 franków za miesiąc (przykładowo wynajęcie apartamentu kosztowało 150 franków miesięcznie). Występy w nowym miejscu rozpoczęła wiosną 1890 roku. Tak jak poprzednio, recenzje były entuzjastyczne; „Figaro” pisał: "(…) oczy które płoną… usta apetyczne jak owoc granatu… ciało gibkie jak u pantery”.

Kilka miesięcy później 22-letnia Otero przybyła do Ameryki. Powitało ją czterdziestu mężczyzn, z których każdy niósł żółtą różę i czerwony goździk: kwiaty w barwach Hiszpanii. Na ziemi Washingtona również błyszczała, prasowe nagłówki podawały: „Otero przybyła i zwyciężyła” (New York Sun), „Otero rzuca Nowy Jork na kolana” (New York Mail). Zachwyceni mężczyźni gotowi byli dla niej rzucać żony, narzeczone i kochanki. W Stanach Zjednoczonych tancerka podpisała jedenastomiesięczny kontrakt na występy w Eden Theatre, w czasie którego przeżyła kilka płomiennych romansów… Z krótkiego związku z Williamem Vanderbiltem wyszła bogatsza o 300 tysięcy dolarów, wliczając w to klejnoty należące uprzednio do cesarzowej Francji, Eugenii de Montijo. Poza tym stała się właścicielką wielkiego i luksusowego jachtu. Miłostki opisywane w prasie brukowej podtrzymywały jej popularność:

„Śniada, szczupła w talii, tak dumna i wyniosła, nie skąpi pocałunków swojemu torrero./ Oczy jak noc czarne, niebezpiecznie zazdrosne, krótko mówiąc, cała Carolina Otero”.

Pieniędzmi, które sprytnie wyciągała od zakochanych mężczyzn dzieliła się z matką. Zapomniała i wybaczyła jej dawne urazy i regularnie posyłała czeki.

Szczodrze wynagradzana przez teatry i kochanków uzbierała na tyle pokaźną sumkę, by grać i obstawiać w kasynach Monte Carlo. Przygoda z hazardem trwała zresztą do końca jej życia i kosztowała ją około 13 milionów funtów. Podobno w ciągu jednego wieczoru Otero poszła do łóżka z jedenastoma różnymi mężczyznami po to tylko by zarobić pieniądze (a były to naprawdę duże honoraria), które później mogłaby obstawić w ruletkę. U szczytu swego powodzenia Otero brała od pięciu do ośmiu tysięcy funtów za jedną noc. Zdarzały się przypadki, gdy inkasowała 25 tysięcy za 15 minut.

Na początku 1892 roku znalazła się w Berlinie. Tutaj zadebiutowała w teatrze „Wintergarten” przed siedmiotysięczną publicznością. Tak jak poprzednio przyciągała masę mężczyzn. Baron Ollstreder miał miliony, ale jego powierzchowność pozostawiała wiele do życzenia. Otero bynajmniej to nie przeszkadzało, mawiała: „żaden mężczyzna z otwartym rachunkiem u Cartiera nie może uchodzić za brzydkiego”. Od barona dostała wielki dom, sznur pereł i diamentową kolię, klejnoty były niegdyś własnością Marii Antoniny.

Gdy sezon w Berlinie się zakończył Otero przeniosła się do Wiednia, a stamtąd do Bukaresztu i Moskwy. W moskiewskiej restauracji „Montos” wpadła w oko pewnemu milionerowi, który był… hodowcą owiec. Otyły i nietrzeźwy mężczyzna poczęstował ją ponczem, po wypiciu którego Otero ocknęła się dopiero na łóżku mężczyzny. W tym przypadku pieniądze nie były wystarczające, by oddać się brzydalowi: „walczyłam jak demon i krzyczałam na całe gardło, gdy hodowca owiec zaczął gładzić me ciało swymi szorstkimi dłońmi, próbując mnie objąć (…) Wierzył, że nie będzie potrzebował wiele czasu, by złamać mój opór. Omal nie oszalałam. Próbował przytrzymać mnie siłą, ale moja zwinność tancerki okazała się bardzo pomocna”. Afera w restauracji przyczyniła się do zamknięcia lokalu.

Najszczęśliwszy okres w życiu, Caroline spędziła w Sankt Petersburgu. I to nie tylko ze względu na splendor towarzystwa w jakim się obracała, ale i na wielkie nazwiska kochanków.

Car Mikołaj II zaprosił ją kilkakrotnie do domku myśliwskiego pod Petersburgiem. Romans był jej trochę niewygodny; podobno car „cuchnął obrzydliwie - a jego zwyczaje miłosne były delikatnie mówiąc, nietypowe”, poza tym Mikołaja II nie odstępowali strażnicy - bywały więc chwile, że nasza tancerka miała wrażenie, że rozbiera się przed paradą wojskową. Te wszystkie niedogodności Otero znosiła ze spokojem - wynagrodzenie było bardzo wysokie.

Tylko trochę mniej lukratywnym był związek z arcyksięciem Piotrem, wnukiem Mikołaja I. Piotr obsypywał ją drogimi klejnotami, gotówką i innymi kosztownościami. Zakochany książę starał się za wszelką cenę ją przy sobie zatrzymać: „zrujnuj mnie, Ninuczka jeśli chcesz, tylko mnie nie opuszczaj! Oczywiście opuściła, ale do końca życia przechowywała jego listy miłosne, w których pisał: "jaka to radość móc ofiarować Ci wszystko, czego zapragniesz. Jakież szaleństwa gotów bym popełnić, by sprawić Ci radość. Świadom jestem, jak nieroztropne są me czyny. Lecz tym gorzej dla mnie…".

Począwszy od 1893 roku Caroline została gwiazdą najsłynniejszej sali koncertowej Paryża „Folies Bergere”, podpisując kontrakt na dziesięć kolejnych sezonów, początkowo za 5000 franków miesięcznie, by w kolejnych latach dojść do 35 000 za miesiąc. Rozpierała ją radość życia. W swojej autobiografii pisała: „Tańczyłam jak dzika, szalona, napełniając taniec ekstazą, jaką budziło we mnie samo życie (…) Gdy odtańczyłam fandango, podszedł do mnie jakiś mężczyzna i powiedział: „nawet mnich o najsurowszych obyczajach, żywiący się wyłącznie jarzynami i wodą, widząc panią w tańcu, mademoiselle, cisnąłby w diabły swoje sandały razem ze ślubami czystości”.

Le Figaro zachwycał się: „widzieliśmy w Paryżu niejedno, ale warto było czekać, aż zjawi się Ona.(…) Wirowanie bioder i nóg doprowadziło publiczność do histerii. Obładowana klejnotami jak pogański bożek: diamenty, rubiny, szmaragdy - ich migotanie oślepiało publiczność(…). Cudowna i zniewalająca.(…) Diaboliczna zmysłowość jej fandanga (…) I jej małe stopy stepujące w zawrotnym tempie…a do tego dwaj ochroniarze pilnujący milionów, które ma na sobie”. Faktycznie Otero ubrała wyszywane diamentami bolerko warte 2,3 miliona franków! Ilekroć miała je włożyć na scenę przewożono go opancerzonym wozem, a podczas występu za kulisami stało dwóch strażników.

Niezwykły moment w jej życiu przypadł na 4 listopada 1898 roku. Albert, książę Monako, Mikołaj, książę Czarnogóry, Leopold, król Belgii, Edward, książę Walii oraz książę Mikołaj, wydali prywatny obiad w paryskiej Cafe Anglais dla uczczenia trzydziestych urodzin Otero. Gdy Otero weszła do prywatnej jadalni, biesiadnicy powstali, wznieśli toast na jej cześć, złożyli urodzinowe życzenia, po czym rozbili kielichy o ścianę.

Nieposkromiony apetyt nakazywał jej regularną zmianę partnerów, których sama wybierała i zazwyczaj pierwsza porzucała. Do 1908 roku krąg jej kochanków stale się powiększał. W wieku 40 lat zakochała się bez pamięci w markizie Rogerze de Lapierre. Błogi romans trwał dwa lata i trwałby dalej, gdyby namiętna Caroline nie poznała bardzo przystojnego, ale pyszałkowatego i niestałego w uczuciach Carsala. Niestety, po kilku miesiącach spotkało ją prawdziwe upokorzenie - odkryła, że w życiu Carsala jest druga kobieta. Od tej pory gwiazda straciła optymizm, a smutki topiła w alkoholu.

W wieku 45 lat wyglądała wciąż na tyle pięknie, by nawiązać kilkumiesięczny romans z 27-letnim Alfonsem, królem Hiszpanii.

Umrzeć z miłości

W długim i ekscytującym życiu Otero było kilku mężczyzn, którzy nie potrafiąc pogodzić się z odejściem kochanki, popełnili samobójstwo. „The New York Herlad” podawał: „Jacques Payen zastrzelił się w Lasku Bulońskim, ponieważ, jak utrzymywał, senorita Otero, hiszpańska tancerka występująca obecnie w Folies Bergere, odrzuciła jego awanse”.

W liście nieszczęśliwy chłopak pisał: „Żegnaj i przebacz. Uczyniłem ostatni wysiłek, by zdobyć Twoją miłość, i poniosłem porażkę. Teraz odchodzę do innego świata - świata, w którym już nie będę cierpiał. Kocham Cię nad wszystko. Serce, które Cię wielbi. J. Payen”.

Dramatycznie zakończyła się również znajomość Otero z rosyjskim księciem Michaiłem Piriewskim. W trakcie burzliwego, „strasznego i boskiego” romansu, Piriewski płacił za każdy spędzony z nią dzień 5000 franków. Gdy Carolina wpadła w kolejny romans, zrozpaczony książę zastrzelił się na schodach domu, który jej podarował.

Oczywiście, po takich tragicznych zdarzeniach, przez pewien czas uważano Otero za nieludzką i bez serca...

Nie wiadomo, czy Otero kogokolwiek szczerze kochała. Dla niej miłość była zarówno biznesem, co przyjemnością. Ale trzeba szczerze powiedzieć, że przy całej swojej rozrzutności i zachłanności, była też niezmiernie hojna. W czasie I wojny światowej płaciła za edukację jednego ze swoich braci i młodszej siostry. Adoptowała algierskiego chłopca, uchodźcę wojennego i posłała do szkoły z internatem. Wydała fortunę na dom dla matki, oprócz tego systematycznie wysyłała jej czeki, regulowała niezapłacone rachunki i nabywała nieruchomości, by zapewnić schronienie tym, którym się nie powiodło.

W 1920 roku, gdy Caroline Otero miała 52 lata jej dawna rywalka z rewii, Liane de Pougy, pisała w swym pamiętniku: „Na Champs-Elysees zobaczyłam otyłą damę o ślicznej twarzy, bardzo stylową, ubraną we wspaniałe futro i z olbrzymimi perłami w uszach. To była moja Otero!(…) Wyglądała jak pulpecik z tą swoją nadwagą, lecz jej promienna, cudowna twarz pozostała taka jak dawniej”.

Po przejściu na emeryturę Otero wyjechała z Paryża i zamieszkała w pięknej wilii na południu Francji. Żyła zamożnie i niezależnie, ale nudnie - przynajmniej tak się jej wydawało. By zabić czas, odwiedzała kasyna. Szczęście rzadko się do niej uśmiechało. W ciągu kilku lat roztrwoniła niemalże cały swój majątek - pieniądze, klejnoty, posiadłości i wyspę na Pacyfiku. Do późnej starości zachowała natomiast olśniewającą urodę. Pytana o tajemnicę atrakcyjnego wyglądu, odpowiadała, że zawdzięcza go surowemu reżimowi kąpieli: w wodzie, następnie w białku jajek, na koniec w szampanie….

Przez ostatnie lata otrzymywała wsparcie finansowe od: władz Nicei (gdzie mieszkała w skromnym pokoju) i … kasyn z Monte Carlo i Cannes (szacuje się, że w kasynach zostawiła około 20 mln franków).

La Belle Otero zmarła 11 kwietnia 1965 roku w wieku 97 lat. Dawna piękność malowana m.in. przez Toulouse–Lautreca zmarła w samotności. „New York Times” we wspomnieniu o niej napisał: „Nigdy nie musiała tak naprawdę występować, wystarczało, że zjawiała się na scenie”.

 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leborskikf.pev.pl
  •